3,5 roku więzienia za wypadek w Miłosnej (WIDEO)

rozprawa-milosna003Za spowodowanie wypadku, w którym w październiku 2014 roku w Miłosnej zginęło trzech młodych mężczyzn, oskarżony Piotr U. został skazany na trzy i pół roku bezwzględnego więzienia oraz pięcioletni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Dodatkowo, na rzecz rodziny jednego ze zmarłych w wypadku, sąd zasądził 30 tys. zł zadośćuczynienia.

W październiku 2014 r. czwórka kolegów jechała na studia do Wrocławia. Prowadził Piotr U. Do wypadku doszło w Miłosnej, kiedy rozpędzone auto zjechało na drugi pas i uderzyło w murowany przystanek autobusowy. Zmarło trzech pasażerów, kierowca został oskarżony o spowodowanie ich śmierci.

Podczas rozpraw Piotr U. nie przyznawał się do zarzucanego mu czynu, twierdził, że jedynie nieznacznie przekroczył prędkość, a do wypadku doszło ponieważ inne auto wymusiło pierwszeństwo wyjeżdżając na główną drogę od strony Miłoradzic.

wypadek-w-Miłosnej-2014-728x410Śledztwo i opinie biegłych nie potwierdziły tej wersji. Na podstawie nagrania z samochodowej kamery oskarżonemu udowodniono, że jechał z prędkością co najmniej 130 km/h w miejscu, gdzie prawo dopuszcza jedynie 50 km/h. Co więcej, z taką samą prędkością przejechał wcześniej przez Niemstów. Nagrania nie zarejestrowały innego samochodu, który mógł przyczynić się do wypadku.

Wymierzając karę sąd uwzględnił niekaralność i nieposzlakowaną opinię oskarżonego, a także fakt, że pasażerowie zgadzali się na taki sposób prowadzenia przez niego samochodu. Nie bez znaczenia było, że oskarżony przeprosił rodziny zmarłych, a wystepująca jako oskarżyciel posiłkowy Małgorzata Kwolek, żona jednego z mężczyzn, przeprosiny przyjęła. Oskarżony usłyszał wyrok 3,5 roku bezwzględnego pozbawienia wolności, pięcioletni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Musi także zapłacić 30 tys. zł rodzinie jednego ze zmarłych. Bliscy pozostałych ofiar odszkodowania otrzymały od ubezpieczyciela.

– Wyrok nigdy nie będzie satysfakcjonujący, ale nie mi jest sądzić. Moje życie zostało przerwane. Muszę być silna, dla dwójki naszych małych dzieci – mówi Małgorzata Kwolek. – Przeprowadziliśmy się do Lubina rok przed wypadkiem. Mąż dostał pracę w kopalni, kontynuował studia we Wrocławiu, żeby móc awansować. Zawsze jeżdziliśmy razem, ale tamtego dnia pojechał z kolegami po raz pierwszy.

Oskarżony i jego pełnomocnik odmówili mediom komentarza. Wyrok nie jest prawomocny.

Dodaj komentarz