Silne środki odurzające, prawdopodobnie dopalacze, zażyło czworo lubińskich gimnazjalistów. Ich stan był bardzo ciężki, dwoje z uczniów cudem odratowano. Policja zabezpieczyła substancję, którą prawdopodobnie zażyli uczniowie i przesłała ją do badań do laboratorium.
Uczniów Gimnazjum nr 4 w Lubinie – trzech chłopców i jedną dziewczynę – znaleziono w ciężkim stanie na terenie szkoły. Byli na wpół przytomni, dyrekcja natychmiast wezwała pogotowie. – Czworo nastolatków trafiło do naszego szpitala. Dwoje było w ciężkim stanie. Najgorszy był stan dziewczynki, która była hospitalizowana na oddziale intensywnej terapii. Stamtąd, gdy już poczuła się lepiej, trafiła do szpitala w Pieszycach – informuje Anna Szewczuk-Łebska, rzecznik lubińskiego szpitala. – Jeden z chłopców trafił od nas do szpitala przy ulicy Koszarowej we Wrocławiu, a dwóch pozostałych przebywało na oddziale pediatrii. Zostali już zwolnieni do domu – dodaje.
Uczniowie przeżyli tę przygodę, ale nie wiadomo czy nie będzie miała ona konsekwencji w ich dalszym życiu. Dopiero za jakiś czas okaże się, czy podejrzane substancje nie wyrządziły jakichś poważnych szkód w ich młodych organizmach.
Postępowanie w tej sprawie prowadzi lubińska policja. – Przy jednym z tych uczniów zabezpieczyliśmy substancję, którą prawdopodobnie zażyli. Została ona przesłana do laboratorium – tłumaczy aspirant sztabowy Jan Pociecha, oficer prasowy lubińskiej policji.
Mundurowi będą teraz sprawdzać w jaki sposób 15- i 16-latkowie weszli w posiadanie narkotyków.
Dyrektor szkoły Anna Słowikowska przyznaje, że ta grupa uczniów już od jakiegoś czasu była obserwowana przez nauczycieli. – Widzieliśmy, że zachowują się podejrzanie, byli ospali. Kiedy pytaliśmy co się dzieje, tłumaczyli to przeziębieniem lub przemęczeniem. Zgłosiliśmy to też rodzicom, bo nie możemy zrobić nic więcej. Nie wolno nam skontrolować plecaka ani kieszeni ucznia – podkreśla dyrektor Słowikowska.
Zdaniem szkoły, uczniowie zażyli te substancje poza murami gimnazjum, na lekcje przyszli już pod wpływem narkotyków i tam źle się poczuli. – Zawsze, kiedy uczniowie gorzej się poczują, wzywamy rodziców, ale tutaj sytuacja była tak poważna, że natychmiast wezwaliśmy pogotowie – dodaje dyrektor.
W Gimnazjum nr 4 to pierwszy taki przypadek, że dopalacze omal nie zabiły uczniów tej szkoły. – Zdajemy sobie sprawę jak niebezpieczne dla dzieci są te substancje, dlatego cały czas prowadzimy akcje profilaktyczne na ten temat. Zawsze organizujemy je dla pierwszych klas, kiedy tylko zaczynają u nas naukę. Teraz dodatkowo ściągnęliśmy terapeutę, który jeszcze przed wakacjami spotkał się z uczniami tych dwóch klas trzecich, których uczniowie sięgnęli po dopalacze – podkreśla Anna Słowikowska.
Dyrektor przyznaje też, że najbardziej obawia się nadchodzących wakacji. Wtedy pokusa jest jeszcze większa, znacznie łatwiej dostać też na rynku dopalacze i inne środki odurzające. – Liczę więc, że media tak długo będą mówić o ich szkodliwym wpływie na młody organizm, aż dotrze to do uczniów – dodaje na koniec.