Ponad 200 osób przyszło pod legnicki ratusz, by powiedzieć głośne „NIE” budowie spalarni w sąsiedztwie ich domów. Tłum skandował pod oknami prezydenta Legnicy, którego na miejscu jednak nie było. Podobnie, jak przedstawicieli inwestora, który w ciągu dwóch lat od rozpoczęcia procedury, nie zapytał ich o zdanie.
Protest zorganizowali mieszkańcy Pątnowa Legnickiego – wsi graniczącej z Legnicą, gdzie ma powstać zakład pirolizy opon. Było głośno, do tego jednogłośnie, bo na miejscu, poza sprzeciwiającą się budowie lokalną społecznością, zabrakło inwestora. Pątnowianie skarżyli się m.in. właśnie na to, że dotychczas nikt nie pytał ich o zdanie.
Wielu z protestujących przekonywało, że przenieśli się pod Legnicę, w dodatku w pobliże obszaru objętego ochroną przyrody, by odpocząć od zgiełku miasta i… głęboko odetchnąć. Teraz boją się, że jeśli spalarnia opon powstanie niemal tuż pod ich oknami, nie pozostanie im nic innego, jak wynieść się z Pątnowa Legnickiego. Dlatego, mimo rzęsistego deszczu, w ponad 200 osób spotkali się pod magistratem. Mieli pytania do prezydenta Tadeusza Krzakowskiego, którego na miejscu jednak zabrakło.
Więcej w materiale wideo TV Regionalna.pl:
Wraz z mieszkańcami protestował również wójt gminy Kunice, na terenie której leży podlegnicki Pątnów. Inwestycja powstaje bowiem na terenie miasta, ale jej skutki odczuwać będzie właśnie społeczność pobliskiej wsi.
Emocji było sporo, mieszkańcy dali wyraz swojej frustracji. Ich głos z pewnością będzie usłyszany, choćby podczas zaplanowanego na najbliższe dni spotkania z inwestorem.
Władze Legnicy zaznaczają, że dotychczas przedstawiane przez inwestora zgody pochodziły z niezależnych instytucji. Kolejne, w tym zgoda na budowę czy funkcja w planie zagospodarowania przestrzennego, będą musiały uzyskać akcept magistratu. O ile inwestor poczyni takie starania. Obecny pod ratuszem tłum jasno dał bowiem do zrozumienia, że takiego „sąsiada” sobie nie życzy.