Strażacy gaszą pogorzelisko w Jakubowie. Zarzuty dla przedsiębiorcy

Kilkanaście zastępów straży pożarnej nadal działa na terenie składowiska odpadów w Jakubowie, gmina Radwanice, które zapaliło się w miniony wtorek. Dziś jego właściciel Janusz G. usłyszał prokuratorskie zarzuty.

Na składowisko wjechały dziś koparko-ładowarki, które rozrzucają pogorzelisko, by strażacy mogli dogasić ewentualne zarzewia ognia. Na miejscu jest kilkanaście zastępów. Akcja potrwa do godz. 20 i zostanie wznowiona jutro rano. W nocy teren będzie dozorowany.

Jak już informowaliśmy, polkowiccy policjanci zatrzymali czworo mieszkańców powiatu głogowskiego, trzech mężczyzn i kobietę, którzy mają związek z terenem, na którym znajdowało się składowisko odpadów. Jego właściciel Janusz G. usłyszał dziś zarzuty.

– Sprowadzenia zdarzenia, zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu wielkich rozmiarów, w postaci pożaru oraz rozprzestrzeniania się substancji trujących i duszących – powiedziała nam Lidia Tkaczyszyn, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy. – Janusz G., jako przedsiębiorca, gromadził odpady wbrew ustawie o odpadach i nie stosował się do decyzji administracyjnych wydanych przez wójta gminy w sprawie usunięcia składowanych odpadów, tak że mogło to doprowadzić do zapłonu i rozprzestrzeniania się ognia oraz substancji trujących i duszących.

Jako pokrzywdzonych prokurator wskazał wiele osób, w tym ponad 300 górników z pobliskiego szybu górniczego, a także mienie wielkich rozmiarów: las, wspomniany szyb i maszt radiowo-telewizyjny.

Obecnie Janusz G. jest przesłuchiwany. Potem prokurator zdecyduje o zastosowaniu środka zapobiegawczego. Właścicielowi składowiska grozi do 10 lat więzienia. Trzy pozostałe osoby, po przesłuchaniu w charakterze świadków, zostały zwolnione.

Przypomnijmy, składowisko odpadów chemicznych pali się od wtorkowego popołudnia. W akcji uczestniczyło prawie 40 zastępów straży pożarnej z całego regionu i województwa lubuskiego. Ogień gaszony był też z powietrza. Palące się chemikalia utrudniały działania, gdyż co chwilę dochodziło do eksplozji. Gęsty dym widoczny był z daleka. Zagrożony był też las i pobliski szyb górniczy. Część mieszkańców pobliskich wsi opuściła swoje domy, inni zamykali okna.

Składowisko odpadów znajdowało się na terenie prywatnym, który został wydzierżawiony Januszowi G.

– W tej sytuacji gmina mogła podejmować działania tylko na drodze administracyjnej, i tak się stało – powiedział nam Józef Machera, sekretarz UG Radwanice. – Na przedsiębiorcę nałożona została kara administracyjna w wysokości 10 tysięcy złotych, ale on odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Potem było kolejne postanowienie w tej sprawie i kolejne zażalenie złożone przez przedsiębiorcę. W końcu SKO uchyliło postanowienie gminy o nałożeniu 10-tysięcznej kary i nałożyło swoją, w wysokości 5 tysięcy złotych. W tym miesiącu wystąpiliśmy o zapłatę.

Jak dodaje sekretarz urzędu, gmina zrobiła nawet rozeznanie, ile mogłaby kosztować likwidacja składowiska odpadów. Wyszło, że około 1,5 miliona złotych. Ale, jak podkreśla Józef Machera, główny problem polegał na tym, że wszystko zostało zgromadzone na terenie prywatnym. Przypomnijmy, pomimo tego, że starosta polkowicki wydał decyzję odmowną w sprawie udzielenia zezwolenia na zbieranie odpadów niebezpiecznych i innych niż niebezpieczne na tych działkach.

– Przedsiębiorca cały czas tłumaczył, że te odpady są tam tylko magazynowane do czasu ich wywiezienia, ale ich nie wywoził – dodaje sekretarz urzędu gminy.

Fot. UR

Dodaj komentarz