Spłonęły odpady, prokuratura stawia zarzuty szefowi spółki (WIDEO)

Pożar z 5 czerwca 2019 r.

Ingo B., prezes spółki produkującej paliwo alternatywne, usłyszał zarzut umyślnego spowodowania pożaru odpadów składowanych na terenie firmy. Jak informowaliśmy wcześniej, ogień wybuchł w budynkach byłej cukrowni w Jaworze.

W hali przy ul. Starojaworskiej składowane były łatwopalne odpady, z których wrocławska spółka produkowała paliwo. Na taką działalność od 2014 r. miała pozwolenie starosty jaworskiego.

Firma gromadziła odpady tekstylne i włókno szklane, składowane odpowiednio w belach i workach z tworzywa sztucznego, tzw. „big-bagach”. Jak ustaliła prokuratura, do wytworzenia z nich paliwa alternatywnego potrzebna była specjalistyczna instalacja, której przedsiębiorstwo nie miało. przetwarzało więc odpady w inny sposób. Wielokrotne kontrole Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska oraz Państwowej Straży Pożarnej wykazały liczne nieprawidłowości, które spółka miała usunąć do 10 czerwca 2019 roku.

Pięć dni wcześniej wybuchł wielki pożar, który gasiło kilkadziesiąt zastępów straży pożarnej z całego Dolnego Śląska. W magazynie było wtedy łącznie 100 ton odpadów, które spłonęły. Położona przy linii kolejowej Legnica – Jawor hala częściowo zawaliła się.

Ingo B. zapewniał mieszkańców Jawora i przedstawicieli lokalnych władz, że zarządzana przez niego spółka chce rozwiązać problemy (fot. archiwum)

Rok wcześniej Ingo B. spotkał się z protestującymi przeciwko działalności firmy mieszkańcami Jawora. Domagali się oni zaprzestania przez firmę działalności i przypominali, że ogień już wcześniej pojawiał się na terenie dawnej cukrowni. W rozmowie z nami prezes B. mówił wówczas: – Chcemy dialogu z mieszkańcami. Nie chcemy być nieproszonymi gośćmi i chcemy to zmienić. Nie chcemy walczyć przez sądy i prokuratora. Jestem zadowolony z dzisiejszych rozmów i widzę perspektywy rozwiązania problemu.

Prokuratury nie dało się jednak uniknąć. Po wielkim pożarze w 2019 r. śledztwo wszczęli rejonowi prokuratorzy z Jawora, a następnie przejęli je ich koledzy Prokuratury Okręgowej w Legnicy. Ta ostatecznie postawiła B. trzy zarzuty, m.in. składowania odpadów w sposób niegodny z prawem.

– Na terenie opisanej nieruchomości gromadzone były także inne, nie ujęte w zezwoleniu odpady w postaci tlenku gliny, czystej sadzy oraz odpadowego wapna, które pochodziły z nielegalnego transgranicznego przemieszczenia ich do Jawora z udziałem spółki zarządzanej przez podejrzanego – wyjaśnia Lidia Tkaczyszyn, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

„Transgraniczne przemieszczenie” oznacza w tym przypadku sprowadzanie odpadów z Niemiec, między styczniem a sierpniem 2018 r.

Pożar z 11 marca 2017 r. (fot. archiwum)

– Udowodniono, że Ingo B. wiedział o wcześniejszych pożarach na terenie działalności spółki i ich przyczynach, a mimo to składował bez wymaganego zezwolenia oraz wbrew przepisom niesegregowane odpady palne w postaci sadzy, tlenku gliny i wapna. Odpady te mają tendencję do samonagrzewania i w konsekwencji samozapalenia – opisuje Lidia Tkaczyszyn. – Ponadto przetwarzał paliwo alternatywne w sposób naruszający przepisy bezpieczeństwa pożarowego, doprowadzając do nagromadzenia materiału łatwopalnego w formie pryzm oraz w „big-bagach” z małym dostępem tlenu. W ten sposób doprowadził do pożaru 5 czerwca 2019 roku – dodaje.

Biegli z zakresu ochrony środowiska i gospodarki odpadami stwierdzili, że gęsty dym pożarowy z tego składowiska stanowił zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi.

Ingo B. nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień. Prokurator zażądał od niego poręczenia majątkowego.

Śledztwo jest w toku.

Fot. Daniel Śmiłowski

Dodaj komentarz