Rząd o zamknięciu sklepów: To fake news

W sklepach tłumy ludzi. Polacy rzucili się robić zakupy na zapas. Wczoraj pojawiły się bowiem plotki, że od weekendu zamknięte zostaną wszystkie sklepy. Rząd zapewnia, że to fake news, ale… niewiele to zmieniło.

W wielu sklepach półki są puste. Najbardziej chodliwy towar to papier toaletowy i woda. Zaczęło się już wczoraj, po ogłoszeniu przez rząd zamknięcia na dwa tygodnie przedszkoli, szkół, uczelni, a także kin, muzeów i innych instytucji kultury. Po południu Polacy ruszyli na zakupy, szybko ogałacając sklepy.

Stało się to, czego chciano uniknąć, na ograniczonej przestrzeni gromadziła się duża grupa ludzi, ułatwiając tym samym roznoszenie się wirusa.

W mediach społecznościowych szybko pojawiły się zdjęcia z tego, co się dzieje w polskich sklepach – puste półki, tłumy ludzi, koszyki wypełnione po brzegi różnymi produktami. Jedni kpią, inni podchodzą do sprawy bardo poważnie, gromadząc zapasy.

Wszystko przez informację jaka pojawiła się w przestrzeni publicznej, że z powodu koronawirusa od weekendu zamknięte zostaną wszystkie sklepy – podobnie jak wcześniej szkoły czy kina.

Przedstawiciele rządu zapewniają jednak, że to nieprawda. Wczoraj fakenewsa dementowała na Twitterze m.in. Kancelaria Premiera i Jadwiga Emilewicz, minister rozwoju, dziś mówiono o tym podczas konferencji prasowej przedstawicieli rządu.

– Wczoraj pojawiło się wiele fake newsów. Dementujemy: nie planujemy zamykania sklepów i placówek handlowych. Nie planujemy odcinania kordonem sanitarnym żadnych dużych miast – powiedziała dziś minister rozwoju. – Wychodzenie do miejsc, gdzie jest dużo osób jest niewłaściwe i niewskazane. Apelujemy o proobywatelskie postawy, o wspieranie osób starszych. Gwarantujemy, że nie ma podstaw, by obawiać się, że sklepy nie będą zaopatrzone. Producenci żywności są gotowi produkować więcej, jeśli będzie taka potrzeba. Apelujemy o racjonalne zachowanie – dodała.

Do Polaków zaapelował również minister zdrowia Łukasz Szumowski:

– To jest czas na pozostanie w domu, żeby nie wychodzić bez potrzeby choćby do takich miejsc jak sklepy. W kolejce, w tłumie możemy zarazić siebie i innych – powiedział na konferencji prasowej.

Czy te zapewnienia i apele pomogą? Na razie na niewiele się zdały, w sklepach wciąż tłumy. Wczoraj atmosferę absurdu potęgował mężczyzna, który pod jednym z lubińskich marketów wygłaszał „kazanie”. „Naszą arką jest Jezus (…) Panie giniemy” – to między innymi słyszeli wchodzący do sklepu ludzie.

Dodaj komentarz