Piast Wykroty przyjechał do Lubina na spotkanie z liderem Saltex IV ligi. Podopieczni Grzegorza Romana już w pierwszej połowie stracili pięć bramek, jednak po przerwie spisywali się zdecydowanie lepiej. W pomeczowej rozmowie szkoleniowiec gości nie ukrywał, że mecz wygrał zespół o kilka klas lepszy.
– Nie da się ukryć, że graliśmy dzisiaj z rywalem poza naszym zasięgiem, bo różnica nie wynosiła klasę a co najmniej cztery. Nie oszukujmy się, to co wyszło dzisiaj na nas w pierwszym składzie to robiło wrażenie. Cieszę się, że chłopcom nie ugięły się nogi, że od początku do końca biegaliśmy, walczyliśmy bo co nam pozostało poza pozostawieniem po sobie dobrego wrażenia. Nie wiem, czy kiedykolwiek będziemy mieli jeszcze okazje tutaj zagrać przeciwko takim piłkarzom, bo nie oszukujmy się my gramy gdzieś tam w ten IV lidze, jesteśmy biednym klubem z wioski i taka sytuacja może się już nie powtórzyć. Teoretycznie na Zagłębie każdy przyjeżdża i liczy się z tym, że może przegrać mecz bo trzeba twardo stąpać po ziemi. – mówił Grzegorz Roman, trener Piasta Wykroty.
Taktyka gości na to spotkanie była prosta, bo musiała ograniczać się do dobrej gry defensywnej i ta po przerwie wyglądała zdecydowanie lepiej pomimo tego, że na boisku w lubińskiej ekipie przebywali m.in. Kamil Mazek czy Artur Siemaszko.
– Powiedziałem to co robiliśmy, bo generalnie w poniedziałek przygotowywaliśmy się na ten mecz i poruszaliśmy się po boisku tylko i wyłącznie za piłką, także wiedzieliśmy, że będziemy za tą piłką tutaj biegać. W drugiej połowie po prostu poprosiłem chłopców tylko o to, co sobie zaplanowaliśmy. Defensywa, przesuwanie i już rywalowi było troszeczkę ciężej. Nie mówię, że było im bardzo ciężko, bo dalej tą piłką operowali i byli tutaj cały czas przy tej piłce, mieli z osiemdziesiąt procent posiadania albo i dziewięćdziesiąt ale nam nie pozostało nic innego jak mądrze biegać i walczyć w defensywie. Druga połowa pokazała, że już przy innym składzie można było troszeczkę inaczej się poruszać po boisku i już czasami nadążaliśmy. Fakt, że to była „obrona Częstochowy”, bo siedzieliśmy na własnej połowie ale ta część meczu skończyła się 0:0, czyli jakiś pozytyw z tego można wyciągnąć. – dodawał Roman.
Szkoleniowiec Piasta nie ukrywał, że bardziej niż dzisiejszej porażki szkoda mu poprzedniego meczu z rezerwami Chrobrego.
– Zawsze się jedzie i wychodzi na boisko po to by walczyć i wygrywać. Natomiast tu gdzieś człowiek tą porażkę zawsze gdzieś wkalkulowywał. Szkoda poprzedniego meczu z Głogowem, ale tam wystąpiliśmy można powiedzieć drugim składem, bo po kartkach w Bogatyni i po tym dziwnym meczu i tym co zrobili tam z nami sędziowie to niestety pół składu musiałem wymienić i nie mieliśmy kim powalczyć. – kończy Grzegorz Roman, trener Piasta Wykroty.