Wciąż nie wiadomo, czy KGHM ma jakiekolwiek szanse zwolnienia z podatku od wydobycia niektórych kopalin. Od zaprzysiężenia rządu Prawa i Sprawiedliwości mijają właśnie cztery miesiące, a Ministerstwo Finansów w najlepszym wypadku informuje, że prowadzi prace nad różnymi wariantami.
Kwestia płaconego przez KGHM podatku powraca jak bumerang – przedwyborcze wizyty w regionie liderów Prawa i Sprawiedliwości, w tym samej Beaty Szydło, zawierały jednoznaczne deklaracje odciążenia firmy od daniny, poparte gotowymi projektami ustaw.
Przyznać trzeba, że gdy podatek był wprowadzany w roku 2012, Prawo i Sprawiedliwość zdecydowanie negowało ten pomysł. Minęły jednak niespełna trzy lata i okazało się, że z kwoty około 1,5 miliarda złotych, wpływającej rocznie do budżetu, żaden rząd nie będzie chciał łatwo zrezygnować.
Do realizacji przedwyborczych obietnic postanowiła ostatnio skłonić PiS posłanka Ewa Drozd z Platformy Obywatelskiej. W 2012 roku jako jedyna ze swojego ugrupowania głosowała przeciwko ustanowieniu podatku. Jak dziś wyjaśnia, nie jest przeciwna podatkowi jako takiemu, ale jego formule, która w opinii głogowskiej parlamentarzystki nadmiernie obciąża KGHM.
– Takie podatki funkcjonują na całym świecie, bo dotyczą one dóbr będących własnością całego narodu. W żadnym kraju nie są one jednak naliczane w taki sposób, jak u nas – mówi Ewa Drozd. – Dlatego złożyłam projekt zawieszający podatek już od kwietnia do końca przyszłego roku. W ten sposób będziemy mieli czas zastanowić się nad tą formułą i dać odpocząć spółce, która pomogła nam w przejściu okresu kryzysu gospodarczego, a dziś jest w trudnej sytuacji z powodu dużego spadku cen miedzi.
O realizację przedwyborczych obietnic dopominają się także miedziowi związkowcy. Pod koniec stycznia spotkali się z przedstawicielami ministerstwa skarbu państwa i wciąż czekają na ciąg dalszy:
– Po tym spotkaniu nie otrzymaliśmy jeszcze żadnej informacji o spotkaniu z panią premier – informuje Józef Czyczerski, przewodniczący miedziowej „Solidarności”. – Przyjmuję to jednak za dobrą monetę, bo zakładam, że po prostu Ministerstwo Finansów nadal pracuje nad kwestią tego podatku. A spotkanie z szefem rządu przed zakończeniem prac w resorcie nie przyniosłoby konkretnych ustaleń.
Ministerstwo potwierdza, że prace trwają i czas jest w nich ważnym czynnikiem: – W tej sprawie trwa wnikliwa analiza wszelkich możliwych wariantów. Pod uwagę brana jest aktualna sytuacja miedzi na rynkach światowych, sytuacja walutowa, a także kondycja KGHM. Ministerstwu Finansów zależy na jak najszybszym wypracowaniu optymalnych rozwiązań, które będą korzystne zarówno dla budżetu państwa jak i spółki – czytamy w odpowiedzi, jaką wysłał nam resortowy wydział obsługi medialnej na pytanie o dalsze losy miedziowej daniny.
Z tej ogólnikowej informacji wynika jednak, że na zniesienie podatku nie ma co liczyć. Co się zatem wydarzyło w ciągu kilku miesięcy, że sytuacja uległa tak drastycznej zmianie?
– Dopiero po objęciu stanowiska przez obecnego ministra finansów i ministra skarbu państwa można było się zorientować, w jakim stanie znajduje się i mienie skarbu państwa, i stan naszych finansów – wyjaśnia Wojciech Zubowski, głogowski poseł Prawa i Sprawiedliwości. – Tymczasem Najwyższa Izba Kontroli wykazała, że przez kreatywną księgowość zaniżono na przykład w roku 2013 deficyt o około 30 miliardów. Nie było zielonej wyspy.
Poseł przypomina, że rząd realizuje swoje sztandarowe obietnice, w tym program „Rodzina 500+” i nie wycofuje się ze swoich obietnic. Według jego wiedzy zmiany korzystne dla KGHM mogą jednak nastąpić najwcześniej w roku 2017.
Brak wiedzy o stanie państwowych finansów jest częstym argumentem, podawanym obecnie przez rząd. Warto jednak wspomnieć, że Beata Szydło w sejmie poprzedniej kadencji była wiceszefową komisji finansów publicznych.
W 2015 roku Polska Miedź zapłaciła 1,4 mld złotych podatku. Wsparła tym finanse centralne, ale każdorazowe obniżenie wyników finansowych tej firmy oznacza automatycznie mniej pieniędzy, które pozostają w regionie, m.in. z tytułu płaconego przez przedsiębiorstwa podatku CIT. Związkowcy alarmują także, że w ten sposób obniżana jest rentowność niektórych oddziałów, co może doprowadzić do likwidacji miejsc pracy. Jeszcze przed wyborami politycy Prawa i Sprawiedliwości twierdzili, że dobro regionu i pracowników KGHM jest dla nich szalenie ważne i zrobią wszystko, by poprawić błędy poprzedniego rządu. Dziś w swoich wypowiedziach są już znacznie bardziej powściągliwi. W odpowiedzi na pytania, czy nie obawiają się, że ich wyborcy z Zagłębia Miedziowego mogą czuć się oszukani, ostrożnie dobierając słowa zapewniają, że rząd o złożonych obietnicach pamięta i się z nich nie wycofuje.
Zobacz także: