Przewoźnicy w tarapatach, a pomocy nie widać

Druga fala pandemii koronawirusa dobija przewoźników. Odwołane wyprawy turystyczne i ograniczenia w liczbie pasażerów spowodowały, że w wielu przypadkach sytuacja jest dramatyczna. A o pomocy ze strony rządu wciąż nie słychać.

Na przełomie wiosny i zimy większość z nas miał nadzieję, że za kilka miesięcy o pandemii koronawirusa słuch zaginie. Niestety, druga fala uderzyła ze zdwojoną siłą. To odczuwają między innymi firmy transportowe, których przychody znacznie spadły w związku z wprowadzonymi obostrzeniami.

– Teraz jest dużo gorzej, bo przy pierwszym uderzeniu rząd dość szybko się zorganizował, żeby pomóc wszystkim potrzebującym. Z tego ci mi wiadomo, to teraz nie jesteśmy nawet brani pod uwagę w najnowszej wersji tarczy antykryzysowej. Sezonu turystycznego praktycznie nie było, więc nie wygenerowaliśmy sobie środków na przetrwanie zimy – mówi Monika Kowalska-Soboń, właścicielka firmy Usługi Transportowe „Kowalski”.

W tej sytuacja najgorsza jest jednak niepewność względem tego, czy wiosną uda się ruszyć z sezonem turystycznym. Firmy mogłoby organizować chociażby jednodniowe wycieczki, ale w autobusach może być zajętych jedynie połowa wszystkich miejsc. To powoduje, że nikomu się to nie opłaca. – Ludzie chcą jeździć – dodaje Kowalska-Soboń.

Trudna sytuacja dotknęła przewoźników w całym kraju. Z racji, ze rząd na razie nie kwapi się do prawdziwej pomocy, przedstawiciele branży pod koniec października zjechali się do stolicy, aby protestować. Był tam także przedstawiciel głogowskiej firmy.

Jak powiedział nam pan Łukasz Kowalski, protest przewoźników nie miał dotąd większej siły przebicia, bo cała uwaga skupiła się na strajku kobiet. Teraz branża zamierza protestować z większą siłą i nie zdradzi, kiedy dokładnie ruszy do stolicy.

Więcej w materiale wideo:

fot. nadesłane

Dodaj komentarz