Polacy jeżdżą mniej, ale przez Lubin wciąż najszybciej

Ponad 62 tysiące naruszeń mniej zarejestrował system fotoradarowy CANARD w czasie pierwszego miesiąca pandemii koronawirusa w Polsce. Jeśli chodzi o odcinkowy pomiar prędkości, tutaj nadal dominuje jednak Lubin, który nieodmiennie w statystykach znajduje się na pierwszym miejscu.

– Od 14 marca, kiedy w Polsce ogłoszono stan zagrożenia epidemicznego, a później stan epidemii, w ciągu miesiąca 514 urządzeń CANARD zarejestrowało blisko 128,4 tys. naruszeń. To o 32,9 proc. mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku – ocenia Alvin Gajadhur, główny inspektor transportu drogowego.

Jeśli chodzi o urządzenia do odcinkowego pomiaru prędkości tu wciąż na niechlubnym pierwszym miejscu plasuje się Lubin. 30 odcinkowych pomiarów prędkości zarejestrowało od 14 marca do 14 kwietnia ponad 13 tys. naruszeń – o 46,5 proc. mniej niż rok wcześniej. W Lubinie było ich ponad 1,5 tys.

To zresztą żadna nowość, bo odcinkowy pomiar prędkości w naszym mieście od dawna przoduje w statystykach Głównego Inspektorat Transportu Drogowego. W 2019 r. kierowcy przejeżdżający lubińskim odcinkiem przekroczyli dozwoloną prędkość 24,1 tys. razy. Drugi w tym zestawieniu był odcinek Babigoszcz-Gniazdowo (woj. zachodniopomorskie) z 15,9 tys. zarejestrowanych przekroczeń, także ustanowiony na krajowej „trójce”. Po nich były Tomaszów Mazowiecki (łódzkie, 13,7 tys. przypadków) i Karniewo (mazowieckie, 13 tys.).

Natomiast jeśli chodzi o fotoradary, to najwięcej przypadków przekroczeń prędkości zarejestrował ten w Szczecinie na ul. Gdańskiej – Basen Górniczy. Miejsce to jest objęte kontrolą dopiero od marca tego roku. O instalację fotoradaru, ze względu na dużą liczbę niebezpiecznych zdarzeń drogowych, wnioskowała policja oraz lokalny samorząd. W ciągu tylko jednego miesiąca funkcjonowania, urządzenie zarejestrowało ponad 3 tys. przekroczeń dopuszczalnej prędkości.

W ostatnim miesiącu spadła również liczba przypadków niestosowania się kierujących do sygnalizacji świetlnej na skrzyżowaniach. Na monitorowanych przez CANARD skrzyżowaniach od 14 marca do 14 kwietnia zarejestrowano ponad 2,7 tys. naruszeń. To o 29 proc. mniej w porównaniu do analogicznego okresu 2019 r.

Pandemia koronawirusa wpłynęła na natężenie ruchu na drogach. Jest on zdecydowanie mniejszy, ale taka sytuacja u części kierujących wywołuje złudne poczucie bezpieczeństwa i przekonanie, że można bez konsekwencji znacznie przekraczać prędkość.

Choć w ostatnim miesiącu – od 14 marca do 14 kwietnia – zarejestrowano mniej przypadków przekroczenia prędkości, to kierowcy wykazują się za to większą brawurą. Połowa zarejestrowanych naruszeń dotyczyła przekroczenia prędkości w przedziale od 10 do 20 km/h więcej niż pozwalają przepisy. 33,5 proc. kolejnych naruszeń dotyczyło przekroczenia prędkości w przedziale 21- 30 km/h. Ale 855 kierujących w obszarze zabudowanym przekroczyło dozwoloną prędkość o ponad 50 km/h. Dla porównania, w analogicznym okresie ubiegłego roku odnotowano 663 przypadki.

Niechlubny rekordzista, jadąc przez miejscowość Stołpie miał na liczniku 160 km/h. Przekroczył prędkość o 110 km/h. Kolejny kierujący, który w pierwszych dniach kwietnia jechał przez miejscowość Łopiennik Górny w województwie lubelskim, przy ograniczeniu prędkości do 50 km/h w terenie zabudowanym pędził z prędkością 153 km/h. O 101 km prędkość przekroczył natomiast kierowca, który przejeżdżając przez mazowiecką miejscowość Krzywanice miał na liczniku 151 km/h. Kierowcy muszą się liczyć nie tylko z grzywną, ale również z zatrzymaniem uprawnień.

– Te dane budzą niepokój, dlatego apelujemy do kierowców o zachowanie rozwagi i rozsądku na drodze oraz zdjęcie nogi z gazu. Pamiętajmy, że jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za własne bezpieczeństwo, ale również innych uczestników ruchu drogowego – podkreśla szef ITD Alvin Gajadhur.

Kierowcy niestety zapominają, że przy tak dużych prędkościach skutki zdarzeń drogowych są zdecydowanie poważniejsze i często kończą się śmiercią ich uczestników.

Dodaj komentarz