Za podwyżki nauczycieli zapłacą samorządy

O 9,6 procenta od września wzrośnie średnie wynagrodzenie nauczycieli – tak kilka dni temu zdecydował Sejm, nowelizując w ekspresowym tempie Kartę nauczyciela. Jest to efekt kwietniowego porozumienia rządu z oświatową Solidarnością, podpisanego przy braku akceptacji dwóch innych strajkujących związków. Problem w tym, że za obiecane podwyżki w dużej mierze zapłacą samorządy. Rząd nie sfinansuje też z budżetu 1000 zł stażystów i 300 zł za wychowawstwo.

Za przyjęciem zmian zagłosowało 420 posłów, 11 było przeciw, dwóch wstrzymało się od głosu. Nowelizacja Karty nauczyciela trafi teraz do Senatu. Przewiduje ona m. in.:

  • zwiększenie średnich wynagrodzeń nauczycieli (5 procent z wyrównaniem od stycznia 2019 – już zrealizowane oraz 9,6 proc. od września 2019);
  • wprowadzenie jednorazowego dodatku stażowego w wysokości 1000 zł dla nauczyciela stażysty (szacowany koszt – 28 mln zł);
  • wprowadzenie minimalnego dodatku za wychowawstwo w wysokości 300 zł (do tej pory wynosiły one od kilkudziesięciu złotych w uboższych gminach do 380 w bogatszych, średnio 148 zł).

Mimo że to projekt rządowy, pod obrady Sejmu trafił jako projekt poselski. To pozwoliło skrócić procedurę, pominąć etap konsultacji społecznych, które są wymagane w normalnym trybie, a także uniknąć pełnego przedstawienia projektu z określeniem kosztów, jakie za sobą pociągnie.

– Nie rozumiem tego tempa. Można domniemywać, że to dlatego, że wiele z zapisów tej ustawy jest po prostu niejasnych. Żeby nikt nie zdążył już interweniować – uważa Krzysztof Baszczyński ze Związku Nauczycielstwa Polskiego, który uczestniczył w obradach komisji.

Skąd pieniądze na podwyżki?

Zdaniem autorów projektu pieniądze na wrześniowe podwyżki dla nauczycieli zatrudnionych w szkołach i placówkach oświatowych zagwarantowane będą w zwiększonej subwencji oświatowej dla samorządów. Podano również, że środki na wzrost średnich wynagrodzeń nauczycieli wychowania przedszkolnego, zatrudnionych przez jednostki samorządu terytorialnego, a nieobjętych subwencją (czyli nauczycieli dzieci 5-letnich i młodszych objętych wychowaniem przedszkolnym) zapewniony jest w ich dochodach własnych.

Dariusz Piontkowski, minister edukacji narodowej

– Zdajemy sobie, że na to muszą znaleźć się dodatkowe środki. I będą odpowiednie przesunięcia w budżecie. Gdy zostanie ustawa już uchwalona, będziemy oczywiście o tym mówili, przekażemy informacje – mówił minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski, który niedawno zastąpił na tym stanowisko Annę Zalewską.

Podczas negocjacji ze strajkującymi związkowcami premier Beata Szydło zapewniała, że „pieniądze zostaną wygospodarowane z budżetu”, bez konieczności nowelizacji. W opisie finansowania obecnej nowelizacji Karty Nauczyciela znajduje się taki zapis:

Dodatkowy skutek finansowy podwyższenia od 1 września 2019 r. wynagrodzeń nauczycieli zatrudnionych w szkołach i placówkach prowadzonych przez jednostki samorządu terytorialnego będzie uwzględniony m. in. w zwiększonej kwocie części oświatowej subwencji ogólnej na 2019 r. Skutki finansowe na kolejne lata dla budżetu państwa zostaną ustalone w ustawach budżetowych i będą uwzględniały skutki przechodzące wzrostu wynagrodzeń nauczycieli.

Problem jednak w tym, że zwiększenie subwencji oświatowej reguluje ustawa budżetowa, a w tym roku nie przewiduje się jej nowelizacji. Skąd zatem dodatkowe blisko 670 mln zł w budżecie, bo na tyle rząd oszacował kwotę tegorocznych podwyżek?

– Koszty nowelizacji zostaną pokryte ze zwiększonej subwencji. Ta subwencja będzie wynikała z przesunięć budżetowych i będzie to przeprowadzone przez komisję finansów – zapowiedziała wiceminister edukacji Marzena Machałek.

Podwyżki na barkach samorządów

Wiceszefowa resortu dodała również, że w związku ze zmianami wzrosną też wydatki samorządów. – Będziemy tak uzgadniać subwencję, by uwzględnić sytuację finansową samorządów. Rzeczywiście są samorządy, które mogą sobie pozwolić na duże wydatki na oświatę, ale są i takie, które trzeba wesprzeć – mówiła Machałek.

Wiadomo, że subwencją oświatową nie są objęte przedszkola, co oznacza, że obowiązek podwyżek w tym zakresie będzie spoczywał na barkach samorządów.

Do wprowadzanych na szybko zmian z dużą rezerwą podchodzą samorządowcy. – Dla nas same podwyżki dla nauczycieli w przedszkolach, których w Lubinie pracuje ok. 200, to koszt co najmniej 1 do 1,2 mln rocznie. Natomiast, gdy mówimy natomiast o wszystkich nauczycielach, to tylko w tym roku podwyżki mogą nas wynieść 3 lub 4 mln zł. W tym przypadku akurat liczymy na zwiększenie subwencji oświatowej – mówi Andrzej Pudełko, naczelnik wydziału oświaty w Urzędzie Miejskim w Lubinie.

Dodajmy, że wprowadzony zostanie też jednorazowy dodatek dla nauczycieli stażystów w wysokości 1000 zł. Jego sfinansowaniem również będą obciążone samorządy…

Wzrost płac, ale nie dla wszystkich

Beata Goldszajdt, prezes lubińskiego oddziału ZNP

W nowelizacji mowa jest również o co najmniej 300 zł za wychowawstwo. Jednak chodzi tylko o wychowawców klas, co wyklucza nauczycieli przedszkolnych. – W przedszkolach przecież nauczyciele mają oddziały i zawsze wychowawstwo było płacone. Kto powie, że w przedszkolu się nie wychowuje dzieci. Tam jest dopiero praca. Przychodzą małe dzieci i uczy się ich wszystkiego – uważa Beata Goldszajdt, prezes lubińskiego oddziału ZNP.

– Dlatego teraz piszemy protesty do kancelarii Senatu i liczymy, że jeszcze to się uda zatrzymać. Bo to jest naprawdę niesprawiedliwe. To jest oszustwo. Jednym się zabierze, a inni dostaną. To jest właśnie cały nasz rząd – dodaje działaczka związkowa.

Dodaj komentarz