Nauczyciele idą na L4 i żądają podwyżek. ZNP poparł protest

Trzynaście zamkniętych przedszkoli i ograniczenia w pracy podstawówek – to efekt ogólnopolskiego protestu nauczycieli. Czy do takiej sytuacji dojdzie również w naszym regionie? Pedagodzy w całej Polsce domagają się podwyżek. Po policjantach i pracownikach sądów, są kolejną grupą zawodową, która postanowiła bardziej… zadbać o swoje zdrowie.

W dniach 17.12–21.12 bierzemy zbiorowe L4. Żądamy 1000 zł podwyżki od 1.02.2019 r. Jeżeli rząd nas nie wysłucha, akcję powtarzamy po Nowym Roku. Mamy dość niskich zarobków i coraz trudniejszych warunków pracy. Nie czekajmy na związki zawodowe, bo efekty ich pracy są marne i niewidoczne. Zjednoczmy się na dole!

– napisali nauczyciele kilka dni temu w specjalnym oświadczeniu.

Nauczyciele mają dojść niskich zarobków. Wielu z nich przyznaje, że praca w szkole jest coraz trudniejsza, coraz bardziej odpowiedzialna i stresująca, a reforma oświatowa goni reformę.

Jeszcze wczoraj akcja protestacyjna miała charakter nieoficjalny, jednak kilkadziesiąt minut temu, na specjalnie zwołanej konferencji prasowej, poparł ją Związek Nauczycielstwa Polskiego.

Prawda jest taka, że nauczyciele i pracownicy bardzo rzadko korzystają ze zwolnień lekarskich, chyba że zagraża to bezpośrednio ich życiu. Często przychodzą chorzy czy przeziębieni do pracy, zarażając siebie oraz uczniów – uważa Beata Goldszajdt, prezes lubińskiego oddziału ZNP. – Już chyba od ośmiu lat nie było żadnych podwyżek w naszej branży. Bo pseudowaloryzacji nie można nazwać podwyżkami, zwłaszcza że wszystko wokół drożeje. Wbrew temu, co się często mówi, nauczyciele są grupą zawodową, która bardzo dużo pracuje. Pamiętajmy, że oprócz lekcji, jest jeszcze sprawdzanie zadań w domu, są dodatkowe zajęcia, rady pedagogiczne, ciągłe doszkalanie i mnóstwo pracy przy dokumentach – dodaje działaczka związkowa.

Odwołane albo skrócone lekcje, łączone klasy i grupy, a w niektórych miejscach całkowicie zamknięte placówki – tak jest już w niektórych szkołach i przedszkolach w Polsce. Czy podobny scenariusz ziści się w regionie legnicko-głogowskim? Na naszym terenie nie ma przypadku, żeby jakakolwiek szkoła była zamknięta z powodu nieobecności nauczycieli – zapewnia Elżbieta Knychalska, dyrektor legnickiej delegatury Kuratorium Oświaty we Wrocławiu.

Tymczasem Ministerstwo Edukacji Narodowej wydało oficjalny komunikat „w związku z niepokojącymi sygnałami dotyczącymi wzrostu zachorowalności wśród nauczycieli”. MEN informuje w nim m.in., że „na ponad 39 tys. publicznych szkół, przedszkoli i placówek oświatowych 13 przedszkoli nie funkcjonowało z powodu nieobecności nauczycieli.

(…) kuratorzy oświaty w trybie pilnym wystąpili do organów prowadzących o wyjaśnienie tej sytuacji. Niedopuszczalne jest, aby rodzice byli zaskakiwani brakiem opieki nad ich dziećmi w dniu zajęć.

– czytamy dalej w dokumencie.

Do sprawy odniosła się także sama minister Anna Zalewska, która napisała list do protestujących nauczycieli. – Odpowiadając na Państwa postulaty, od stycznia 2019 r. podejmę, we współpracy z nauczycielskimi związkami zawodowymi, działania zmierzające do zmiany przepisów Karty Nauczyciela dotyczących oceny pracy oraz zasad przyznawania dodatku za wyróżniającą pracę – napisała w nim Zalewska. Szefowa resortu edukacji po raz kolejny obiecała także podwyżki w oświacie: – Ranga naszego zawodu, jego społeczne znaczenie oraz odpowiedzialna praca na rzecz młodego pokolenia zasługują na godne wynagrodzenie.

Przypomniała również, że od nowego roku pensje wzrosną o… 5 procent.

Dodaj komentarz