Natalia Czerwonka: Tworzy się nowy sprinterski team

Marzeniem wielu polskich sportowców dyscyplin olimpijskich, jest udział w igrzyskach i wysłuchanie Mazurka Dąbrowskiego stając na najwyższym stopniu podium. Pierwsze Natalia Czerwonka spełniła trzykrotnie. W 2010 roku pojechała do Vancouver. Cztery lata później w Soczi zdobyła srebrny medal, a dziś nie opadły jeszcze emocje związane z igrzyskami w Korei Południowej. Porozmawialiśmy z naszą panczenistką jak wspomina tamten czas.

Emocje związane z igrzyskami w Korei Południowej w samych zawodnikach są jeszcze żywe? – Na pewno trzecie igrzyska były dla mnie bardzo ciężkie i mogę szczerze powiedzieć wykończyły mnie emocjonalnie, bo jednak ten bieg drużynowy mógł dać nam brązowy medal. Ciężko to przeżyłam, co zresztą było widać. Wracam jednak z tych igrzysk z dziewiątym miejscem na świecie na 500 m i jestem zadowolona. Kto śledzi moją karierę to wie, że ostatnie trzy lata były dla mnie ciężką pracą, gdzie tak naprawdę w ogóle nie miałam roztrenowania, tylko goniłam za światem, aby nadążyć po tym wypadku. Udało mi się. Po raz pierwszy od trzech lat mam nieco odpoczynku i roztrenowania, bo kolejne cztery lata przede mną – wspomina Natalia Czerwonka.

Nasza kadra została mocno rozliczona przez społeczeństwo za słaby dorobek medalowy. W wielu przypadkach nie brano jednak pod uwagę ciężkich przygotowań biało-czerwonych, brak odpowiedniej bazy i torów do jazdy szybkiej, aż w końcu faktu, że Polska znalazła się w gronie najlepszych drużyn, które w eliminacjach do igrzysk olimpijskich wiodły prym w Pucharze Świata.

– Dokładnie i tak samo jest w biegach indywidualnych. Zawodnik, który jest trzydziesty szósty nie jest ostatnim zawodnikiem, bo jeszcze połowa łyżwiarzy, którzy chcieliby wystąpić na tych igrzyskach siedzi w domu i rzesza kibiców o tym nie zdaje sobie sprawy. Trzeba to powtarzać ludziom, że ta trzydziesta szósta osoba na trzydziestu sześciu uczestników nie jest ostatnią. To bardzo ważne. Z każdych igrzysk wracam z indywidualnym większym doświadczeniem. Będę walczyć dalej – mówi panczenistka.

Przygotowania do tegorocznych igrzysk pochłonęły dużo energii i wymagały solidnego przygotowania pod względem emocjonalnym. Same eliminacje nie były łatwe. Udało się jednak tak, że w tym roku dwie lubinianki pojechały do Korei Południowej.

– Było ciężko. Ja bardzo się cieszę, że przyczyniłam się do tego, że Kaja Ziomek pojechała na igrzyska. Naprawdę to powinna być duma dla Lubina, a już mogę nieoficjalnie powiedzieć, że w przyszłe igrzyska w kadrze sprint na dystansie średnim, będą trzy lubinianki, bo dojdzie jeszcze Andżelika Wójcik. My będziemy trenować z mężczyznami. Jestem z tego dumna. Mam nadzieję, że na wizycie z siostrami Maliszewskimi pojawią się także Kaja i Andżelika – podkreśla Natalia Czerwonka.

Teraz czas na intensywne zajęcia w Akademii Sportowego Rozwoju, a niebawem wakacje. – Piętnastego kwietnia chcę zrobić sobie wakacje. Takie nietypowe, bo wybieram się w góry. Nie jest dla mnie atrakcyjne leżenie na plaży, lubię działać i tak za poważny trening wezmę się od czerwca – podkreśla panczenistka.

Igrzyska olimpijskie za nami. Jakie więc marzenie tkwi w głowie na 2018 rok? – Na pewno najważniejsza impreza minęła, ale tworzy się nowa grupa, która będzie sprintersko średnio dystansowa i moim cichym marzeniem jest, abyśmy stworzyli drużynę na miarę medalu Pucharu Świata i olimpijskich. Chce, aby wytworzyła się wspaniała atmosfera do trenowania – puentuje uczestniczka igrzysk olimpijskich w Korei Południowej.

Dodaj komentarz