W niedzielę spłonęła stodoła w Wierzchowicach, gmina Gaworzyce. To już siódmy pożar w tej miejscowości w ciągu dwóch tygodni. Wcześniej ogień strawił między innymi około 300 bel słomy. Mieszkańcy nie mają wątpliwości, że były to podpalenia. Sprawę pożarów wyjaśnia polkowicka policja.
Ogień w stodole Ryszarda Kaczanowskiego z Wierzchowic pojawił się w niedzielę rano. Szybko się rozprzestrzenił. Spłonęło wszystko, co było w środku.
– Przyczepa, piła, motor, dwie tony ziemniaków poszło, są tylko do wyrzucenia, i drzewo – wymienia Ryszard Kaczanowski. – Kupiłem prawie 25 kubików drzewa i prawie spalone jest.
Był to siódmy już pożar w tej miejscowości w ciągu dwóch tygodni. Straty oszacowano wstępnie na ponad 130 tysięcy złotych, a strażacy uratowali mienie o wartości około 250 tys. zł.
– W dwóch przypadkach były to pożary stodół, w jednym – pożar obory, w kolejnym – szopy, raz paliły się bele siana pod wiatą, a po kilku dniach w tym samym miejscu – drewno, a raz paliły się składowane przy drodze gałęzie – wymienia Piotr Woźniakiewicz z Komendy Powiatowej PSP w Polkowicach.
Mieszkańcy Wierzchowic nie pamiętają, żeby w tak krótkim czasie było we wsi tyle pożarów. Nie mają wątpliwości, że były to podpalenia.
– Był tutaj biegły i stwierdził, że było podpalone, od jednego szczytu i od drugiego szczytu – mówi pan Ryszard. – To było czymś podlane i podpalone.
– Na pewno są to podpalenia – dopowiada inny mieszkaniec Wierzchowic. – Nikt nie ma wątpliwości. Od tego jest policja, żeby wytropić, ale my nie mamy wątpliwości, co to jest – powtarza. – Nie przypominam sobie, żeby wcześniej coś takiego było. Raczej było tu spokojnie.
– Jeśli chodzi o przyczynę pożarów to według wstępnych ustaleń są to podpalenia o czym może świadczyć to, że w ciągu dwóch tygodni było ich aż siedem – dodaje Piotr Woźniakiewicz.
Sprawę pożarów wyjaśnia polkowicka policja.
Mieszkańcy Wierzchowic liczą na to, że jeśli ktoś celowo wzniecał pożary, to zostanie szybko zatrzymany i surowo ukarany.
.
Podpalacza wypuścili taki dziwny ten świat