Dzięki trafieniom Damiana Rasaka i Jakuba Vojtusa podopieczni Ryszarda Tarasiewicza wracają dziś z Katowic z trzypunktową zdobyczą. Bramki na wagę zwycięstwa padły dopiero w 81. i 87. minucie. Wcześniej przeważał GKS, jednak gospodarzom brakowało zimnej krwi.
Do Katowic legniczanie pojechali po dwóch meczach na swoim terenie. Nastroje na przedmeczowej odprawie musiały być bojowe, przecież ani z Chrobrym Głogów, ani ze Stomilem Olsztyn podopieczni Ryszarda Tarasiewicza nie zdołali wywalczyć kompletu punktów przed własną publicznością. O pełną zdobycz chcieli zatem powalczyć w starciu z GKS-em. – Za nami trzy ciężkie mecze, ale fizycznie nie obawiam się o zespół. Zagrają ci zawodnicy, którzy gwarantują nam pełną dyspozycję fizyczną – zapowiadał opiekun ekipy z Orła Białego. Niespodzianek rzeczywiście nie było, nie licząc powrotu do gry z kapitanem Wojciechem Łobodzińskim w roli napastnika. Miejsce Dejana Djermanovicia zajął Łukasz Garguła. Pod nieobecność Słoweńca jedyny nominalny napastnik w kadrze Miedzi, Jakub Vojtus, rozpoczął mecz na ławce rezerwowych.
W pierwszej połowie kibice zgromadzeni na stadionie Miejskim nie obejrzeli wielu porywających akcji. Przez 15 minut trwała wyrównana walka o dominację, której ostatecznie nie wygrała żadna ze stron. Miejscowi przeważali nieznacznie, ale nie potrafili tego udokumentować. Wystarczy dodać, że najgroźniej pod bramką Pawła Kapsy zrobiło się w 34. minucie, gdy błąd popełnił Rumen Trifonow. Piłkę przechwycił Tomasz Foszmańczyk, urwał się Bułgarowi i dograł z prawej strony do Pawła Mandrysza, ale ten fatalnie spudłował.
Po zmianie stron piłkarze Jerzego Brzęczka ruszyli do ataku. W ciągu kilku minut od gwizdka wznawiającego grę dwukrotnie gościli w polu karnym Kapsy. W pierwszej akcji niebezpieczeństwo zażegnali obrońcy Miedzi, a w drugiej futbolówka minęłą słupek. Legniczanie odpowiedzieli w 57. minucie. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Łobodziński z najbliższej odległości próbował zaskoczyć Mateusza Abramowicza, ale ten przytomnie zablokował uderzenie, wychodząc z bramki. Na kolejny tak groźny atak swoich ulubieńców legniccy fani musieli czekać w Katowicach do 81. minuty. I znów w roli głównej wystąpił kapitan Łobodziński, który minął rywala na prawym skrzydle i zbiegł wzdłuż linii końcowej w kierunku bramki. Przytomnie wypatrzył w szesnastce Damiana Rasaka i wyłożył 21-latkowi piłkę, a ten z zimną krwią wbił ją do siatki. Wydawało się, że ostatnie minuty rywalizacji będą nerwowe, ale zaledwie 6 minut później Miedź zadało drugi cios, po którym GKS już się nie podniósł. Tym razem Hiszpan Marquitos oszukał rywala na prawym skrzydle i zagrał na pole karne zewnętrzną częścią stopy. Wbiegający tam zmiennik Vojtus instynktownie strącił futbolówkę, ustalając wynik na 0:2.
GKS Katowice – Miedź Legnica 0:2 (0:0)
Miedź: Kapsa – Bartczak Ż (68. Gorskie), de Amo, Midzierski, Trifonow (90. Bartulović) – Marquitos, Pennanen, Forsell (76. Vojtus), Garguła, Rasak – Łobodziński.