Jedni je noszą, myśląc, że dzięki temu są bezpieczni. Inni je szyją, a następnie dostarczają do szpitali. Niektórzy twierdzą, że stanowią one wystarczającą ochronę przed koronawirusem, inni z kolei uważają, że przed niczym nie chronią. Maseczki ochronne, bo o nich mowa, w ostatnich tygodniach zyskują na popularności, ale budzą też coraz więcej wątpliwości zarówno wśród zdrowych i zakażonych. Co na temat maseczek sądzi ekspert?
O opinię ws. maseczek został poproszony prof. Krzysztof Simon, ordynator oddziału zakaźnego wrocławskiego szpitala przy ul. Koszarowej.
Ekspert na początek odpowiedział o przydatności masek, które masowo szyją w domach zwykli ludzie.
– To jest niesłychanie piękna, szlachetna postawa w czasach kiedy tak jesteśmy skłóceni i nawzajem się nie lubimy, kiedy mamy skrajnie różne poglądy niemal na każdy temat. Niemniej jednak maski szyte przez ludzi z niewiadomych materiałów kompletnie się nie nadają. To są głównie maski przeciwpyłowe i poprawiają nastrój osoby szyjącej, ale przed niczym nie zabezpieczają. One tylko ograniczają wydalanie kropel w kontakcie z innymi osobami. W tę stronę to oczywiście działa. Generalnie maski chronią osobę, która coś wydala, żeby nie zakażała innych, ale słabo chronią noszącego. Wiele krajów nie zaleca ich stosowania. Jednak w naszych warunkach lekceważenia wszystkich możliwych przepisów, zachęcałbym do używania masek wszystkie osoby przebywające na zewnątrz. Oczywiście poza tymi, którzy biegają gdzieś po wałach nad Odrą we Wrocławiu czy po parkach, bo to w ogóle nie ma sensu – uważa profesor.
A czy maski chirurgiczne mogą służyć na co dzień?
– One się nie nadają do tego. Są głównie po to, by nie zakazić pacjenta w trakcie długiego zabiegu przed śliną, katarem czy wydzieliną nosowo-gardłową u zmęczonego operowaniem chirurga. To ma takie znaczenie. Natomiast były takie sytuacje, także w tym szpitalu, że chirurg używający maski niestety prawdopodobnie pozakażał pacjentów.
A maska typu P2 do czego jest przydatna?
– Właśnie przy tego rodzaju schorzeniach wirusowych, choć dla pacjentów, jeśli będą na specjalnych tlenoterapiach pod ciśnieniem, gdzie będzie wyrzut tych pyłów, to będziemy musieli używać wyższego gatunku masek, których niestety nie ma.
Mówi pan o maskach z filtrami HEPA? Tych brakuje najbardziej?
– Tak. HEPA brakuje najbardziej i F3 i F4. One są nam teraz bardzo potrzebne. Niestety nie było ich w magazynach, nie zostały zabezpieczone.
Profesor zachęcił również do noszenia rękawiczek ochronnych. Ekspert nie ma wątpliwości, że osób zakażonych koronawirusem będzie znacznie więcej. Zwraca jednak uwagę na fakt, że dużo większe problemy szpital ma z innymi wirusami. – Trzeba wziąć pod uwagę, że przy takiej koncentracji na jednym problemie, zaczynamy tracić ludzi, którzy mają inne schorzenia, m.in. choroby wątroby. Nie diagnozujemy ich, bo nie mamy gdzie i nie mamy możliwości ani czasu oraz zaplecza ludzkiego. Może być tak, że te straty dodatkowe niezwiązane z koronawirusem, będą znacznie większe – dodał prof. Simon.