Maseczka albo przyłbica! Policja wchodzi do sklepów

Po poniedziałkowej zapowiedzi ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego w polskich sklepach ruszyły wzmożone kontrole policyjne. Funkcjonariusze sprawdzają zarówno klientów, jak i personel, głównie pod kątem zakrywania ust i nosa. Dlatego dla bezpieczeństwa naszego zdrowia i finansów lepiej mieć na sobie maseczkę lub przyłbicę. Za ich brak możemy bowiem słono zapłacić…

W najbliższych dniach możemy się spodziewać bardziej intensywnych niż dotychczas kontroli policyjnych w sklepach. Na baczności powinni mieć się zarówno sprzedawcy jak i kupujący. Ma to bezpośredni związek z wyraźnym w ostatnich dniach wzrostem zachorowań Polaków na koronawirusa i zapowiedziami szefa resortu zdrowia o natychmiastowym podjęciu działań prewencyjnych w tym zakresie. Przeprowadzać ma je policja i służby sanitarne. – Trzeba przypomnieć ludziom, że to obowiązujące prawo i trzeba nos i usta zasłaniać, nie ma wymówek medycznych, nie ma wymówek „bo zapomniałem”, „bo u nas nie ma wirusa”, bo to jest profilaktyka – zaznaczył.

Policjanci otrzymali już wytyczne od swoich przełożonych dotyczące kontroli. W powiecie lubińskim funkcjonariusze ograniczają się na razie tylko do pouczeń, ale jeśli sytuacja się nie zmieni, to można się spodziewać mandatów do 500 złotych.

Dopóki nie przepisy prawa nie zostaną zmienione stacje sanitarno-epidemiologiczne, będą funkcjonować tak, jak do tej pory.

– Dla nas, jako inspekcji sanitarnej, to się może w ogóle nie zmienić, oprócz ewentualnej rejestracji wesel, którą zapowiedział minister Szumowski. Dlatego, że my i tak wystawialiśmy decyzje administracyjne na podstawie notatek przesłanych nam przez policję. Nasi pracownicy sami nie kontrolowali tego w żaden sposób. To zawsze było na wniosek policji – mówi Magdalena Odrowąż-Mieszkowska, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej we Wrocławiu.

– Jeśli faktycznie ma być więcej takich kontroli to pewnie wpłynie do nas więcej zgłoszeń ze strony policji i będziemy wystawiać więcej decyzji, jeśli okaże się to zasadne. Natomiast my nie mamy żadnego wpływu na mandaty wystawiane przez policję. Nas dotyczą wyłącznie decyzje administracyjne od 5 do 30 tys. zł – dodaje.

Z panią rzecznik poruszyliśmy również kwestie noszenia maseczek w sklepach przez osoby, mające np. problemy z oddychaniem. Choć w rozporządzeniu nie udało nam się odnaleźć przepisu, który szczegółowo regulowałby tę materię, to nasza rozmówczyni nie miała tu żadnych wątpliwości.

– Jeżeli mówimy o niemożności noszenia maseczek ze względu na stan zdrowia, to nie znaczy, że taka osoba ma nic na sobie nie mieć. Jest on tylko zwolniony z maseczki na rzecz przyłbicy. Jeśli ktoś z jakichś powodów nie może nosić maseczki, powinien mieć przyłbicę, która w żaden sposób nie wpływa na zdolność oddychania, ponieważ nie stanowi bariery i nie blokuje procesu przyjmowania powietrza – wyjaśnia przedstawicielka wrocławskiego sanepidu.

– Jak sobie pan wyobraża, że funkcjonariusz w sklepie będzie dochodził czy ktoś jest chory czy nie? Te wątpliwości biorą się chyba z chęci ominięcia przepisów prawa, dlatego, że ludzie chyba nie rozumieją, że w ich własnym interesie jest zabezpieczanie siebie i osób, z którymi przebywają. To nie chodzi o to, żeby uciekać przed policją – zaznacza Odrowąż-Mieszkowska.

Do dolnośląskich stacji sanitarno-epidemiologicznych na dzień 3 sierpnia wpłynęło łącznie 3016 notatek policji związanych z naruszeniem przepisów sanitarnych. Na tej podstawie nałożono 421 kar administracyjnych na kwotę ponad 1,9 mln zł.

– Kary te nie dotyczą noszenia maseczek, za co grozi jednorazowy mandat w wysokości 500 zł. Chodzi głównie o łamanie przepisów takich jak np. prowadzenia salonu fryzjerskiego czy kosmetycznego, kiedy nie można było przyjmować klientów, przebywania w obiektach, które zostały zamknięte czy grupowania się ludzi mimo zakazu – informuje rzeczniczka.

Dodaj komentarz