Już tylko dwa dni dzielą nas od kontynuacji walki o złoty medal mistrzostw Polski. W sobotę starcie numer trzy. O tym co zrobić, aby wrócić na piąty mecz do Lublina rozmawialiśmy z Karoliną Semeniuk-Olchawą.
Emocje po dwóch pierwszych meczach finałowych już opadły?
Emocje do końca finałów nie upadną na pewno. Są to mecze z serii tych najważniejszych w Superlidze kobiet w Polsce, więc emocje towarzyszą cały czas.
Jak podsumujesz spotkania w hali Globus?
Podsumować chciałbym tak naprawdę pierwsze polowy tych meczów, w których zagrałyśmy bardzo dobrze w defensywie i w kontrze. Natomiast drugie odsłony spotkań były takie, jakich bym sobie już nigdy nie życzyła. Mecz trwa 60 minut, nie 30-45. My zagrałyśmy dobrze, pamiętając o wszystkich słabościach przeciwniczek tylko do polowy spotkań. Trzeba myśleć o tym cały mecz.
O drugiej połowie drugiego spotkania chciałybyście chyba jak najszybciej zapomnieć?
Faktycznie źle zagrałyśmy tę drugą połowę ale tego już nie zmienimy, to już było. Trwają poprawki na treningach wnioski zostały wyciągnięte. Teraz patrzymy tylko w przód.
Co czuje sportowiec widząc taką strzelecką niemoc swojej drużyny?
Krótko mówiąc jest wkurzony.
Trzeba będzie uważać na Alinę Wojtas, która napsuła Wam sporo krwi, szczególnie w drugim meczu…
Nie skupiamy się na nazwiskach przeciwniczek lecz na całym zespole, bo jedna zawodniczka meczu nie wygra. Na pewno w drugim meczu Alina Wojtas była skuteczna rzuciła nam sporo bramek dlatego postaramy się aby w Lubinie tych zdobyczy bramkowych miała zdecydowanie mniej.
Niestety będziecie musiały radzić sobie bez Agnieszki Jochymek. To spore osłabienie…
Brak Agi Jochymek jest odczuwalny bo pomogłaby drużynie w tych najważniejszych meczach. Nie jest jej łatwo siedzieć z boku i obserwować, bo z chęcią rozegrałaby te finały. Jest ona mocnym punktem drużyny, sezon miała udany, wiec tym bardziej szkoda, że kontuzja wyeliminowała ją z gry.
Wracamy w tym sezonie jeszcze raz do hali Globus?
Bardzo na to liczę.