LUBIN. Derby tym razem dla Śląska

PA3_9538

Miały być Wielkie Derby Dolnego Śląska a było wielkie rozczarowanie. W rozegranym we Wrocławiu spotkaniu grupy spadkowego T-Mobile Ekstraklasy gospodarze pokonali KGHM Zagłębie Lubin 1:0 i jeszcze bardziej skomplikowali walkę o utrzymanie podopiecznym Oresta Lenczyka.

Obydwa zespoły w bieżących rozgrywkach ligowych zawiedli swoich fanów, dlatego też jest to moment, w którym muszą spojrzeć rzeczywistości prosto w oczy i podjąć się walki o utrzymanie. „Miedziowi” katastrofalną formę w T-Mobile Ekstraklasie przekładają z bardzo przyzwoitą w rozgrywkach pucharowych, gdzie awansowali już do Wielkiego Finału i stoją przed szansą wpisania się do historii jako pierwszy zespół, który zdobył Puchar Polski bez straty bramki.

Lepiej w spotkanie weszła ekipa ze stolicy Dolnego Śląska, ponieważ lubinianie zostali stłamszeni i jednym sposobem na przedostawanie się pod bramkę Kelemena były kontrataki. Tych jednak też było jak na lekarstwo, bo trener Pawłowski przygotował odpowiednią strategię. Zagęścił środek pola Śląska, desygnując do gry aż trzech środkowych pomocników (Hateley, Droppa i Stevanovic), którzy po stracie piłki przez partnerów mieli ich asekurować.

Tych problemów w rozgrywaniu piłki gospodarze nie mieli jednak aż tak dużo. Piaskiem w zębach, który powodował zgrzytanie, było dochodzenie do sytuacji strzeleckich. Trener Lenczyk z trwałego cementu zbudował defensywną ścianę, przez którą trudno było się przebić. Marco Paixao jako jedyny zawodnika WKS-u próbował obejść ją strzałami z dystansu. Dwukrotnie sprawdził dyspozycję Rodicia.

Portugalczyk w pierwszej połowie miał jeszcze dwie, bardziej klarowne okazje. Najpierw po tym jak piłka przeszła przez obrońcę Zagłębia i spadła wrocławskiej „19” pod nogi, ale zabrakło wówczas spokoju i pomysłu. Później tuż przed przerwą strzałem głową chciał zmienić wynik meczu, ale znów na posterunku był bramkarz Miedziowych.

Chorwat swoimi interwencjami pracował na miano najlepszego zawodnika spotkania. W 49. minucie znów instynktownie bronił, ale najważniejsze, że skutecznie. Ale o tej sytuacji Flavio Paixao będzie myślał jeszcze długo po zakończeniu rywalizacji. Portugalczyk uderzał piłkę z czwartego metra, ale gdy brakuje sprytu, to nawet odległość przestaje mieć znaczenie.

Trzeba jednak przyznać, że piłkarze nie rozpieszczali obserwatorów tego meczu. Trudno powiedzieć, by każda minuta przebiegała pod dyktando gospodarzy. Owszem, Śląsk miał przewagę, ale cel realizowany był bardzo topornie. To z pewnością najgorszy występ wrocławian pod wodzą Pawłowskiego. Brakowało konstrukcji i każda akcja wyglądała na improwizowaną.

Paradoks piłki polega jednak na tym, że nie dominacja, a gole decydują o przyznaniu punktów. Komplet mógł pojechać do Lubina po tym jak w 84. minucie Błąd starał się zaskoczyć Kelemena, ale Słowak przytomnie zablokował ten kąśliwy strzał rywala.

Ostatecznie to sobotnie popołudnie w pełni należało do gospodarzy. Mur stworzony przez Lenczyka w końcu padł. Wysadził go Marco Paixao. Portugalczyk z gracją i przede wszystkim wyczuciem wyskoczył do piłki zagrywanej z rzutu rożnego przez Sebastiana Milę i pokonał Rodicia.

Ostatecznie Śląsk Wrocław pokonał na własnym boisku KGHM Zagłębie Lubin 1:0 i zrobił pierwszy krok ku utrzymaniu się w T-Mobile Ekstraklasie. Natomiast podopiecznym Oresta Lenczyka pozostało już tylko sześć kolejek na wywalczenie bezpiecznego miejsca ligowej tabeli.

Śląsk Wrocław – KGHM Zagłębie Lubin 1:0 (0:0)

Bramka: Marco Paixao (88)

Żółte kartki: Rafał Grodzicki, Flavio Paixao – Miłosz Przybecki, Dorde Cotra, Aleksander Kwiek, Paweł Widanow.

Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork). Widzów 11 156.

Śląsk Wrocław: Marian Kelemen – Paweł Zieliński, Rafał Grodzicki, Adam Kokoszka, Dudu Paraiba – Lukas Droppa (63. Sebino Plaku), Dalibor Stevanovic (82. Przemysław Kaźmierczak), Tom Hateley, Sebastian Mila, Flavio Paixao – Marco Paixao.

KGHM Zagłębie Lubin: Silvio Rodic – Paweł Widanow, Jiri Bilek, Lubomir Guldan, Dorde Cotra – Miłosz Przybecki (59. David Abwo), Manuel Curto (80. Łukasz Piątek), Adam Banaś (72. Elvedin Dzinic), Aleksander Kwiek, Adrian Błąd – Arkadiusz Piech.

fot. Paweł Andrachiewicz

Dodaj komentarz