W miniony weekend, mimo zakazu wprowadzonego w dobie pandemii, Ministerstwo Śledzia i Wódki jako pierwsze w mieście wznowiło działalność. Lokal pękał w szwach, jednak nie tylko z powodu ogromnego zainteresowania gości, ale i wizyt policji. Właściciel tłumaczy dziś, że nie obawia się konsekwencji, jakie mu grożą.
Sprawa jest najwyraźniej niezwykle niezręczna dla legnickiej policji. Jej przedstawiciele odmówili bowiem komentarza, tłumacząc, że wszystkie dokumenty przekazali już do prokuratury, która na ich podstawie rozpocznie śledztwo. Zaprzecza temu jednak rzecznik prokuratury. Decyzji o tym, czy właściciela należy ukarać nie podjął jeszcze także legnicki sanepid. Piotr Borodacz-Białoskórski przekonuje, że gdyby mógł cofnąć czas, swój lokal otworzyłby ponownie. Zaznacza, że była to decyzja typu być albo nie być.
Więcej w materiale wideo TV Regionalna.pl:
Wczoraj, zanim jeszcze przedstawiciele legnickiej policji nabrali wody w usta, mówili oni o konsekwencjach dla właściciela lokalu, w postaci nawet 12-letniej odsiadki za sprowadzenie niebezpieczeństwa dla zdrowia lub życia wielu osób. Informacja nie przestraszyła restauratorów, co najwyżej – wzbudziła ich zdziwienie. Z pewnością nie taki miał być efekt. Szczególnie, że dziś w miasto płynie zachęta dla przedsiębiorców ledwo wiążących koniec z końcem.
Ministerstwo Śledzia i Wódki zrobiło nad Kaczawą pierwszy krok. W ślad za lokalem idą kolejne. Dziś, w samo południe, swoje drzwi dla klientów otworzyła Planta. Gdy zabrakło pieniędzy na wypłaty dla pracowników, postanowiliśmy z tym skończyć – wyznają właściciele.
Dziś dwa legnickie lokale, w niedalekiej przyszłości najpewniej kolejne, mówią więc: „Zapraszamy!” Stęsknionym za wyjściem z domu mieszkańcom powtarzać dwa razy nie trzeba. Jak usłyszeliśmy w Ministerstwie Śledzia i Wódki, wszystkie stoliki na najbliższe dwa weekendy zostały już zarezerwowane.