Połowy radnych gminy Legnickie Pole zabrakło dziś na nadzwyczajnej sesji, przez co ich koledzy nie mogli podjąć żadnej wiążącej decyzji. Rajcy zostali w domach z obawy przed koronawirusem, teraz wójt musi martwić się o los mieszkańców. Pieniędze na zabezpieczenie ich przed zarażeniem COVID-19 miało zagwarantować dopiero podjęcie stosownej uchwały.
– To dla mnie bardzo trudna sytuacja. Rozumiem strach radnych, ale trzeba pamiętać o tym, że składali przysięgę, by służyć mieszkańcom gminy – niepokoi się wójt Rafał Plezia, który na sali obrad zastał dziś tylko siedmiu z 14 radnych.
Do osiągnięcia kworum zabrakło… jednego. Włodarz Legnickiego Pola zwołał więc posiedzenie gminnego sztabu zarządzania kryzysowego, które ma służyć wypracowaniu rozwiązania. Kłopot jest bowiem poważny – gmina nie ma już ani złotówki na walkę z koronawirusem. Aby pieniądze zdobyć, miała wykonać zalecenia wojewody na zwołanej w tym celu sesji.
– Rozwiązałem rezerwę kryzysową, środki się wyczerpują. Mam ogromny dylemat, czy dalej robić zakupy, by zabezpieczać ludzi. Grozi mi przecież dyscyplina finansów publicznych. Tylko rada gminy może zrobić takie przesunięcia – tłumaczy Rafał Plezia.
A potrzeby są spore. Brakuje pieniędzy na zakup środków dezynfekujących i ochrony osobistej, zabezpieczenie stref kwarantanny czy dezynfekcję pomieszczeń publicznych.