Do policyjnego aresztu trafiła 21-letnia legniczanka, która z niewyjaśnionych powodów zabrała z podwórka cudze dzieci, następnie woziła je autobusami po mieście, by pozostawić je same w odległej dzielnicy.
– W niedzielę o godzinie szesnastej Komenda Miejska Policji w Legnicy poinformowana została o zaginięciu dwóch dziewczynek w wieku jedenastu i trzech lat. Zaginięcie zgłaszała matka sióstr, które pod jej nieobecność przebywały pod opieką dziadka – relacjonuje oficer prasowy miejscowej policji, podinspektor Sławomir Masojć.
Dzieci około godziny 11 wyszły na plac zabaw przed domem w centrum miasta. Ich zniknięcie zauważyła matka po powrocie do domu. Kobieta początkowo sama poszukiwała córek w okolicy miejsca zamieszkania oraz u znajomych. Kiedy to nie przyniosło rezultatu, powiadomiła policję.
Do poszukiwań zaangażowano wszystkich będących w służbie funkcjonariuszy. Sprawdzano place zabaw, podwórka, skwery, okoliczne sklepy oraz lokale gastronomiczne, a także zapisy kamer monitoringu miejskiego. Wszystkie patrole w mieście otrzymały polecenia związane z kontrolą podległego terenu.
Około godz. 19 dziewczynki zostały odnalezione na przystanku autobusowym w okolicach ul. Ziemowita na peryferiach Legnicy. Zauważyła je z autobusu kobieta, która kiedyś była ich sąsiadką. Zaniepokojona obecnością dzieci w tym rejonie miasta wysiadła i powiadomiła policję. Dzieci całe i zdrowe oddane zostały pod opiekę matki.
Ustalono, że dziewczynki zostały zabrane z placu zabaw przez kobietę mieszkającą w pobliżu, która wcześniej kilkakrotnie się nimi opiekowała. Po krótkich poszukiwaniach policjanci odnaleźli ją i zatrzymali. Jest to 21-latka mieszkająca w pobliżu miejsca zamieszkania dzieci. Motywy działania kobiety są wyjaśniane przez funkcjonariuszy prowadzących postępowanie.
Dzień wcześniej legniccy policjanci poszukiwali 12-latka, którego zaginiecie zgłosiła babcia. Chłopiec miał zniknąć w trakcie spaceru. Został odnaleziony pod drzwiami własnego mieszkania. Dziecko nie miało żadnych obrażeń. Ustalono, że sam oddalił się od babci i wrócił do domu.
JOM