LEGNICA. Sanitariusze dorabiają w kuchni (WIDEO)

PNTX7349-1024x678W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Legnicy brakuje osób do pracy w kuchni. 1500 posiłków dziennie pomagają przygotowywać inni pracownicy lecznicy, głównie sanitariusze. Problemy kadrowe powstały dwa miesiące temu, kiedy szpital rozwiązał umowę z firmą zewnętrzną, która przez dwa ostatnie lata gotowała dla pacjentów. 
– Postanowiliśmy, że szpital będzie prowadził kuchnię własnymi siłami.  Nie jest to jednak proste, ponieważ część załogi odeszło z pracy wraz z firmą, która dla nas gotowała – tłumaczy Tomasz Kozieł rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego  w Legnicy.
Przypomnijmy, że dwa lata temu firma zewnętrzna podpisała umowę z legnickim szpitalem na organizowanie posiłków.
– Weszliśmy w outsourcing, ponieważ było to tańsze rozwiązanie. Firma zewnętrzna zajęła się gotowaniem, przejmując naszą załogę z kuchni. Jednak przygotowywane przez nią dania nie spełniały naszych wysokich standardów jakości, wobec czego rozwiązaliśmy z nią umowę. I tak powstał problem kadrowy, bowiem kilkunastu kucharzy odeszło wraz z nią z pracy – dodaje Tomasz Kozieł. 
Szpital poszukuje 15 kucharzy i pomocników do kuchni. I choć wymagania do pracy w szpitalu nie są duże, a pensja wynosi ponad 2 tysiące złotych miesięcznie, to chętnych do kuchni nie ma.
– Daliśmy ogłoszenia w urzędach pracy, w parafiach, prasie, ale ci, którzy się do nas zgłaszają, zaraz odchodzą. Gwarantujemy umowę o pracę i oczekujemy jedynie od pracowników chęci do przyuczenia się,  rzetelności i higieny – mówi Zdzisława Wiśniewska, kierownik sekcji żywieniowej  Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy.
Póki co, patową sytuację w kuchni ratują pracownicy szpitala, głównie sanitariusze. – Musimy posiłkować się naszymi ludźmi, najczęściej z sekcji logistycznych. Oni uzupełniają stan osobowy w ramach nadgodzin lub oddelegowania – tłumaczy Kozieł. 
W legnickim szpitalu z posiłków korzysta około 500 pacjentów. Jak łatwo policzyć, kuchnia musi wydać dziennie 1500 racji żywieniowych, poza podstawowymi, również dietetyczne i mleczne dla maluchów.
Teresa Gaweł jest kucharką  w tutejszym szpitalu od wielu lat i jak przyznaje, nie jest to ciężka praca.
– Lubię robić to, co robię. Dziwię się, że tyle mówi się o bezrobociu, braku pieniędzy, a kiedy są możliwości zarobku to nie ma kto pracować – mówi jedna z kucharek.
Władze szpitala robią, co mogą, by znaleźć pracowników do kuchni, jednak chętnych do tej pory jak nie było, tak nie ma. Jak długo jeszcze sanitariusze będą dorabiać w kuchni? A może im to na rękę, skoro za nadgodziny dostają dodatkowe pieniądze.

Dodaj komentarz