Jarosław Rabczenko zachował swoje stanowisko. Rada nadzorcza Agencji Rozwoju Regionalnego „Arleg” nie dopatrzyła się nieprawidłowości przy przeprowadzaniu przetargów. Można by powiedzieć, że kandydat PO na prezydenta Legnicy może odetchnąć z ulgą, jednak zamiast tego czuje na karku oddech … agentów CBA.
Członkowie nadzoru Arlegu przerwali obrady na dwa tygodnie, by dokładniej przyjrzeć się dokumentacji przetargowej spółki. Chodziło o rzekome nieprawidłowości w procedurach przetargowych, których mózgiem miał być prezes Rabczenko. Scenariusz zatem nie był do przewidzenia, ostatecznie jednak na zmiany w zarządzie nie zgodził się Urząd Marszałkowski, a władze dolnośląskiej PO zatwierdziły kandydaturę Jarosława Rabczenki na prezydenta Legnicy.
– Nie odwołaliśmy zarządu Arlegu. Rada zbierze się ponownie za cztery tygodnie. Do tej pory w spółce ma zostać przeprowadzony audyt, który ma ostatecznie wyjaśnić kwestie ustawiania przetargów – mówi Damian Stawikowski, członek rady nadzorczej Arlegu.
Tymczasem Rabczenko wpadł z deszczu pod rynnę. Jako kontynuujący funkcję prezesa, będzie się musiał tłumaczyć tym razem agentom Centralnego Biura Antykorupcyjnego. CBA sprawdza kontakty biznesowe Arlegu ze spółką Stawy Milickie.
DRM/ FOT. ARCHIWUM PORTALU