KGHM. Największa tragedia w 55-letniej historii (WIDEO)

mark2To był najtragiczniejszy w skutkach wypadek w dziejach Polskiej Miedzi. Nie żyje osiem osób: pięciu mieszkańców Głogowa, dwóch Bolesławca i jeden Polkowic. Mieli od 23 do 50 lat. – Robiliśmy wszystko, by ocalić górników. Niestety, przegraliśmy – mówił o godz. 20 dyrektor Zakładów Górniczych „Rudna” Paweł Markowski (na zdjęciu w środku).

Szefowi kopalni, w której we wtorek o godz. 21.10 zatrzęsła się ziemia, towarzyszyli wiceprezesi koncernu: Piotr Walczak (na zdjęciu z prawej) oraz Jacek Rawecki. Wszyscy złożyli kondolencje rodzinom ofiar i zadeklarowali niezbędną pomoc w tych trudnych chwilach.

Pierwsza znana ofiara to 33-letni głogowianin, który zmarł po wywiezieniu na powierzchnię. Operator samojezdnych maszyn górniczych miał ośmioletni staż. Osierocił dwoje dzieci.

W nocy ratownicy odnaleźli ciało 47-letniego mieszkańca Bolesławca. Ślusarz mechanik maszyn i urządzeń górniczych przepracował pod ziemią 28 lat. Osierocił troje dzieci.

Dziś, przed godz. 10, ratownicy dotarli do trzeciej ofiary śmiertelnej. To 23-letni głogowianin, który w kopalni pracował zaledwie od miesiąca na stanowisku ślusarza mechanika maszyn i urządzeń górniczych.

Po godz. 12 odnaleziono ciało czwartego górnika. To 24-latek z Głogowa, zatrudniony na stanowisku ślusarz-mechanik. Pod ziemią pracował od 15 miesięcy.

O godz. 16.50 ratownicy odnaleźli ciało piątego górnika: ślusarza-spawacza, 50-letniego mieszkańca Bolesławca. Mężczyzna, który zatrudniony był od 2004 roku, osierocił córkę.

Przed godz. 20 ratownicy odnaleźli ostatnich trzech poszukiwanych. Ich ciała były obok siebie. Wśród nich kolejnych dwóch głogowian: 50-letniego sztygara zmianowego z 23-letnim stażem w górnictwie, który osierocił czworo dzieci oraz 42-letniego górnika, zatrudnionego od 2002 roku, który pozostawił jedno dziecko. Trzecią ofiarą jest 43-letni górnik strzałowy z Polkowic. Mężczyzna, zatrudniony od 1991 roku, osierocił jedno dziecko.

FOT. PRZEMYSŁAW ŁYSKAWA

Dodaj komentarz