Gry i zabawy z wojami z czasów pierwszych polskich władców piastowskich, pokazy walk, konkurs w chodzie na kaczych nartach, przecinanie cebuli mieczem – z zawiązanymi oczami, a także przeciąganie liny były jednymi z atrakcji zorganizowanych dziś w Rynku z okazji 906. rocznicy obrony Głogowa (1109 r.).
Swoich sił w walce na miecze próbowały przede wszystkim dzieci, które zresztą garnęły się do wszystkich zabaw, ale nie brakowało także odważnych dorosłych. Jak się okazało, to wcale nie jest taka łatwa sztuka. Wiele emocji dostarczył konkurs w chodzie na kaczych nartach. Mali uczestnicy byli bardzo dzielni i zdeterminowani, mimo tego nie wszystkim udało się nawet ruszyć z miejsca, bo do tego potrzebna była współpraca całej drużyny. W grupie zwycięzców był m.in. niespełna dziesięcioletni Konrad.
– Nam jakoś łatwo się szło, było bardzo fajnie – powiedział nam Konrad. – Przecinałem też cebulę, ale to było trudne, bo miałem zawiązane oczy i nic nie widziałem. Chyba jeszcze pójdę powalczyć na miecze – dodał i zniknął w tłumie.
Podczas imprezy przedstawiciele Towarzystwa Ziemi Głogowskiej rozdawali też ulotki z historycznymi informacjami na temat obrony grodu.
UR
Z kart historii, w opracowaniu Rafaela Rokaszewicza, prezydenta miasta: 24 sierpnia mija 906 lat od obrony Głogowa przed wojskami Henryka V, późniejszego cesarza Niemiec. Ze wszystkich głogowskich wojen i batalii to właśnie ta jest najbardziej znana i ma swoje zaszczytne miejsce w historii Polski. Wydarzenia z tamtych lat dowodzą znaczenia militarnego, jakie Głogów odgrywał w przeszłości. Początkowo gród plemienny Dziadoszan, później gród państwa Piastów, strzegł granic przed najeźdźcami . Takie dogodne położenie sprawiało, że miasto rozwijało się szybciej niż inne, ale było też niejednokrotnie przyczyną zagłady Głogowa. Tak było również w 1109 roku, kiedy to pod pretekstem ochrony interesów Zbigniewa, brata Bolesława Krzywoustego, najechał na Polskę król niemiecki Henryk V. Po dojściu pod Głogów, 24 sierpnia, rozpoczęło się oblężenie grodu, które trwało kilka tygodni. Przebieg walk Gall Anonim opisał w swojej kronice, z której cytaty zamieszczam poniżej. Pojawienie się wojsk niemieckich pod wałami grodu było totalnym zaskoczeniem. „Cesarz … przeprawił się za jednym zamachem pod miastem Głogowem, w miejscu, gdzie nikt tego nie oczekiwał i gdzie nikt przedtem się nie przeprawiał, ani nie wiedział o jego istnieniu i [dlatego] nikt go nie bronił”. Według kronikarza, grodzianie zostali zaskoczeni przez najeźdźców, gdyż uczestniczyli w uroczystości kościelnej ku czci św. Bartłomieja. Wezwani do poddania grodu jego obrońcy nie chcieli samodzielnie podjąć takiej decyzji, obawiając się gniewu księcia. Postanowili zatem wysłać poselstwo do Bolesława, który w tym czasie wracał z Pomorza. Henryk V wyraził na to zgodę, ale na czas zawieszenia broni wziął jako zakładników dzieci mieszkańców grodu. Czas zwłoki wykorzystany został przez załogę grodu na uzupełnienie uzbrojenia i lepsze przygotowanie się do obrony. Potrzebny był także Bolesławowi, by dotrzeć jak najbliżej w okolice Głogowa. Jako doskonały strateg książę wiedział, co ma zrobić w takiej sytuacji. Decyzja, którą przekazał posłańcom, brzmiała jednoznacznie – obrona grodu za wszelką cenę. Sentencja wypowiedziana przez Bolesława umieszczona jest przy pomniku „Dzieci Głogowskich” i brzmi: „Lepiej będzie i zaszczytniej, jeśli zarówno mieszczanie, jak zakładnicy zginą od miecza za ojczyznę, niż gdyby, kupując zhańbiony żywot za cenę poddania grodu, mieli służyć obcym”. Tak też głogowianie uczynili. Henryk V, choć obiecywał zwolnić zakładników bez względu na odpowiedź, nie uczynił tego. Wręcz przeciwnie, użył podstępu – wykorzystał zakładników jako żywe tarcze. „Wtedy cesarz sądząc, że litość nad synami i krewniakami zmiękczy serca mieszczan, polecił co znaczniejszych pochodzeniem spośród zakładników z miasta oraz syna komesa [grodowego] przywiązać do machin oblężniczych, w przekonaniu, że tak bez krwi rozlewu otworzy sobie bramy miasta”. Załoga grodu jednak nie poddała się. Wielokrotnie odpierała szturm kilkukrotnie większych sił wroga. „Niemcy nacierają na gród, Polacy się bronią, zewsząd machiny wyrzucają głazy, kusze szczękają, pociski i strzały latają w powietrzu, dziurawią tarcze, przebijają kolczugi, miażdżą hełmy; trupy padają, ranni ustępują, a na ich miejsce wstępują zdrowi. Niemcy nakręcali kusze, Polacy – machiny oprócz kusz; Niemcy [wypuszczali] strzały, Polacy – pociski oprócz strzał; Niemcy obracali proce z kamieniami, Polacy kamienie młyńskie z zaostrzonymi drągami. [Gdy] Niemcy, osłonięci przykryciem z belek, usiłowali podejść pod mur, Polacy sprawiali im łaźnię płonącymi głowniami i wrzącą wodą. Niemcy podprowadzali pod wieże żelazne tarany, Polacy zaś staczali na nich z góry koła, nabijane żelazem; Niemcy po wzniesionych drabinach pięli się w górę, a Polacy nabijali ich na haki żelazne i podnosili w powietrze”. Cesarz w obliczu walecznej postawy głogowian odstąpił od zdobywania grodu i ruszył w kierunku Wrocławia, gdzie został ostatecznie pokonany w bitwie na Psim Polu. Do barwnych opisów kronikarza trzeba podchodzić z pewnym dystansem, niemniej bohaterska obrona Głogowa przeszła do legendy i uważana jest za jedną z najważniejszych w historii polskiego oręża”.
Zdjęcie pochodzi z niezwykle widowiskowej inscenizacji obrony grodu zorganizowanej w 2009 roku r. na torze motocrossowym w Górkowie z okazji 900. rocznicy tego wydarzenia.