Dziewczyny za kółkiem

Od lat w świecie motoryzacji panuje przesąd, że kobiety nie potrafią prowadzić samochodu. A gdy za kierownicą 12-metrowego, kilkunastotonowego autobusu posadzić filigranową blondynkę? Groza czy uznanie?

Jedni marzą, żeby przewiozła ich Sandra Bullock ze „Speed”, inni za dobrego kierowcę uznają tylko doświadczonego mężczyznę. A jak jest na naszym podwórku? Wygląda na to, że lubinianie już przywykli. Widok kobiety za kierownicą żółtego autobusu nie powoduje grozy. Wręcz przeciwnie – częściej wywołuje uśmiech i słowa uznania dla płci pięknej.

Mamy małą kobiecą rewolucję w MPK. – Zatrudniamy 22 panie, to ¼ pracowników – chwali się Kazimierz Ziółkowski, prezes PKS Lubin. Jak przyznaje prezes – jest dumny z pań i z tego jak odbierają je mieszkańcy.

Kobieta kierująca pojazdem komunikacji miejskiej nie jest już zaskoczeniem. Z tego co usłyszeliśmy – miło zobaczyć filigranową kobietę, która jednym palcem obsługuje taki wielki pojazd – mówi starszy mężczyzna. Lubinianie przyznają, że kobiety mają w sobie więcej kultury, a podróż z nimi jest bardzo przyjemna i komfortowa. Częściej się uśmiechają i jeżdżą ostrożniej. W lubińskim PKS pracują zarówno młode kobiety, jak i dojrzalsze panie. Jedne są na początku swojej drogi zawodowej, dla innych – jest to już któraś z kolei praca.

Na pierwszy rzut oka nie powiedzielibyście, że na co dzień prowadzi kilkunastotonowy pojazd i odpowiada za bezpieczeństwo kilkudziesięciu ludzi – pani Aneta, drobna blondynka, młoda mama. Urlop macierzyński dobiegł końca, a na myśl o pracy w zawodzie – ukończyła szkołę ekonomiczną – cierpła jej skóra. Uznała, że nie nadaje się do biura. Mąż, który sam jest kierowcą doradził, by spróbowała swoich sił w autobusach. – Wyśmiałam męża – mówi wprost Jabłońska. Po namyśle uznała, że pomysł wcale nie był zły. – Lubiłam prowadzić samochód i dobrze czułam się za kierownicą. Pomyślałam „czemu by nie spróbować?” i rozpoczęłam kurs z urzędu pracy – opowiada Jabłońska.

Już na początku pojawił się zgrzyt. – Czułam, że porywam się z motyką na słońce. Gdy pierwszy raz zobaczył mnie instruktor powiedział – co wy żeście mi tu przyprowadzili?! – śmieje się kobieta. Na szczęście potem było z górki. – Gdy szkoleniowiec zobaczył jak mi idzie na placu manewrowym to spokorniał, a później nawet pochwalił! Powiedział, że miał duże wątpliwości co do mojej osoby, ale jeżdżę dobrze. Złapałam bakcyla i przepadłam – dopowiada.

– Autobusami jeżdżę przeszło 2 lata. Praca bardzo mi się podoba i odpowiada – mówi nam druga bohaterka artykułu, pani Małgorzata Rak. – Samodzielnie podjęłam decyzję, że chcę pracować jako kierowczyni. Po prostu wypaliłam się w poprzednim zawodzie – mówi wprost.

Czy walka ze stereotypem była trudna? U niektórych mężczyzn wciąż panuje przekonanie, że kobieta w czasie jazdy poprawia makijaż i kieruje „po babsku”. – Spotykamy z krzywdzącym stwierdzeniem, że kierowanie autobusem to nudy, jedzie się od przystanku z prędkością 40 km/h i nic się nie dzieje – żalą się panie. A jaka jest prawda? – Moja praca jest zaskakująca i dynamiczna, wymaga szybkich reakcji, co nie pozwala na nudę. Nie ma dwóch takich samych dniówek. Każda minuta na ulicy jest inna – tłumaczy Małgorzata Rak. – Musimy mieć oczy dookoła głowy. Jedna kwestia to pasażerowie, druga – inni użytkownicy dróg. Czasem kierującym naprawdę brakuje wyobraźni. My prowadzimy kilkutonowy pojazd i nie możemy raptownie zahamować – opowiadają.

Nasz miejski żółto-grafitowy autobus liczy 12 metrów. Pusty waży 11, a z pasażerami nawet 18 ton. W godzinach szczytu mieści kilkudziesięciu pasażerów, których trzeba dowieźć bezpiecznie i bez uszczerbku. Czy kierowanie takim pojazdem jest trudne? – Większość autobusów obsługuje się z łatwością – mają automatyczną skrzynię biegów – opowiadają kobiety. – Sam autobus nie jest problemem do opanowania. Problemem do opanowania są pasażerowie. Praca jest bardzo odpowiedzialna i trzeba dobrze przemyśleć tę decyzję, ale jest tego warta. Wiadomo, że musimy jeździć wg rozkładu, czas jest bardzo ważny, ale najważniejsze jest bezpieczeństwo ludzi – mówi pani Małgorzata.

Komunikacja miejska to też kursy wieczorne. Piątki i soboty, nietrzeźwi i awanturujący się pasażerowie. Chociaż kabina kierowcy jest przeszklona to strach jest zawsze. – Mamy wspaniałych pasażerów. Najczęściej to sami podróżujący reagują i uciszają takich awanturników. Jeśli zdarza się pijany pasażer, który jest uciążliwy zawsze mogę zadzwonić na dyspozytornię lub policję – mówi Jabłońska.

Obydwie panie z pracy są zadowolone. – W tej pracy czuć miasto. W godzinach szczytu są korki, pojazdy są zatłoczone, widać, jak spóźnialscy biegną za autobusem. Dalsze kursy na pobliskie wioski to dla nas czas na relaks i odpoczynek od zgiełku – mówi pani Aneta.

A co z techniczną stroną? Jeśli panie mają kłopot, zawsze mogą zwrócić się do kolegów. – Nasi panowie są bardzo mili i pomocni. Możemy się o wszystko zapytać kolegów, a oni chętnie nam pomagają. Nigdy nie spotkałyśmy się z żadnymi uprzedzeniami z ich strony – uśmiechają się kobiety.

Fot. K. Skoczylas

Dodaj komentarz