Bunt w „Solidarności”. Nauczyciele dołączają do strajku i odchodzą ze związku

Oświatowa „Solidarność” jako jedyna podpisała w niedzielę porozumienie z rządem. Była to decyzja władz związku, którą podjęto wbrew części samych nauczycieli zrzeszonych w związku. Wielu z nich, mimo zaleceń centrali, przystąpiło do strajku. Niektórzy nawet, po latach członkostwa, oddają związkowe legitymacje. – Nie wszyscy są psychicznie odporni. Stąd takie histeryczne reakcje skomentował Ryszard Proksa, szef oświatowej Solidarności i jednocześnie radny powiatu ostrowieckiego wybrany z list Prawa i Sprawiedliwości.

Ryszard Proksa stał się bohaterem Beaty Szydło. Dzięki liderowi oświatowej „Solidarności” wicepremier mogła ogłosić sukces po niedzielnym fiasku rozmów z nauczycielami i przedstawić „S” jako wzór innym nauczycielskim związkom. Jednak strajkujący nauczyciele należący do związku są naprawdę wściekli.

Szef oświatowej „Solidarności” zaapelował w poniedziałek, żeby nauczyciele-związkowcy nie przyłączali się do akcji strajkowej. Wielu z nich nie tylko nie spełniło prośby swojego lidera, ale jest do tego stopnia oburzona jego zachowaniem, że rezygnuje z członkostwa w związku. Jak ustalił nieoficjalnie dziennikarz portalu RMF FM, w regionie gdańskim z „Solidarności” wystąpiło co najmniej 320 osób, a na Dolnym Śląsku około 200.

– Mamy całe placówki, które mówią, że odstąpią od „Solidarności”, jeśli Ryszard Proksa pozostanie przewodniczącym. Albo musi podać się do dymisji albo walne zebranie delegatów powinno go odwołać, inaczej zrezygnujemy (…). Ludzie poczuli siłę, ja takiej jedności w oświacie nie czułam od 1993 roku – powiedziała w rozmowie z RMF FM Danuta Utrata, szefowa oświatowej „Solidarności” w województwie dolnośląskim.

Jak sytuacja wygląda w Lubinie? Kilka dni temu szef miejscowej oświatowej „Solidarności” Ryszard Lis szacował, że w strajku bierze udział od 30-40 procent nauczycieli, będących członkami związku. – Decyzja o przystąpieniu lub nie przystąpieniu do strajku była decyzją indywidualna. Nie było w tym zakresie żadnych wytycznych – uważa Ryszard Lis. Niestety nie udało nam się dowiedzieć, ile osób zrzekło się legitymacji związkowej w stolicy polskiej miedzi. – To nasza wewnętrzna sprawa. Nie udzielamy takich informacji – dodaje Lis.

Odejścia z „Solidarności” czy przystąpienie związkowców do strajku to nie jedyne problemy Ryszarda Proksy. Oddziały „Solidarności” z Dolnego Śląska i Pomorza domagają się jego rezygnacji ze stanowiska przewodniczącego Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania.

We wtorek Rada Międzyregionalnej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” Dolny Śląsk jednogłośnie przyjęła stanowisko wyrażające votum nieufności wobec przewodniczącego sekcji krajowej Ryszarda Proksy. W swoim stanowisku „Solidarność” domaga się niezwłocznego odwołania go z tej funkcji przez walne zebrania delegatów.

Podobną uchwałę przyjęły też władze gdańskiej „S”. Wśród powodów wotum nieufności wobec szefa oświatowej „S” znalazły się m.in. „upolitycznienie działań i decyzji krajowej sekcji przez jej przewodniczącego, chaos w przedstawianiu postulatów sporu zbiorowego i sposób prowadzenia negocjacji z rządem”.

Na uwagę dziennikarzy, że Proksa i „Solidarność” nazywani są „łamistrajkami”, przewodniczący odpowiedział: Nic podobnego. Jako „Solidarność” mieliśmy bardzo jasne postulaty i te postulaty zostały spełnione, to dlaczego mieliśmy strajkować? Nie umawialiśmy się ze związkami zawodowymi, że za wszelką cenę będziemy protestować. To nie był nasz cel.

Z kolei na komentarz dziennikarza, że nawet nauczyciele należący do „Solidarności” nie są zadowoleni z decyzji o współpracy z rządem i strajkują, Proksa odpowiedział, że „to już decyzje lokalnych liderów”.

– Według nas zostali skuszeni wizją szybkich zarobków i dodatkowym tysiącem złotych. Bieda nauczycielska doprowadziła do myślenia – że jak ktoś może dać 1 tys. zł, to trzeba brać. Szczere mówiąc, zostali zmanipulowani. Ale nie możemy nikomu zabronić – podkreślił Proksa.

Dodaj komentarz