Bunt pielęgniarek: „Z niewolnika nie ma pracownika!”

„Z niewolnika nie ma pracownika” – pod takim hasłem rozpoczął się protest Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych przeciwko nowelizacji tzw. ustawy covidowej z 18 kwietnia. Zdaniem przedstawicieli związku wprowadzane przepisy są skandaliczne. Pielęgniarki porównują je do tymczasowego aresztu. 

W myśl zmienionych zapisów pielęgniarki i położne zmuszone będą m.in. do pracy w zmienionych grafikach i pozostawania w ciągłej gotowości do świadczenia pracy na każde wezwanie, zarówno w zakładzie pracy, jak w każdym innym miejscu wyznaczonym przez pracodawcę.

Oprócz tego będą mogły otrzymywać polecenia pracy w godzinach nadliczbowych. Pracodawca będzie mógł wyznaczyć też dla nich miejsce odpoczynku na terenie podmiotu leczniczego, co ich zdaniem oznacza odcięcie od kontaktów z rodziną i bliskimi. Pielęgniarki i położne nie będą mogły również korzystać z urlopów wypoczynkowych, w tym na żądanie.

– Nie rozumiemy siłowego wprowadzenia wyżej opisanych zmian ustawowych bez uprzednich konsultacji społecznych, w okresie kiedy jednocześnie ogłoszono cztery etapy stopniowego likwidowania zakazów i nakazów – żali się Krystyna Ptok, przewodnicząca OZZPiP.

Szefowa związku dodała, że nowelizacja nie przewiduje żadnych ekwiwalentów i rekompensat finansowych, bowiem nie nakłada na pracodawców żadnych obowiązków wypłacania lub zwiększenia wynagrodzenia za obostrzenia i utrudnienia nałożone na pielęgniarki i położne stojące na pierwszej linii walki z epidemią. Ptok zaznaczyła też, że prawa i wolności obywatelskie tych grup zawodowych „zostały zdewastowane”, a przepisy są zbliżone do tymczasowego aresztowania.

– Naszym zdaniem przepisy te są zbliżone do tymczasowego aresztowania. Przypominamy: „Z NIEWOLNIKA NIE MA PRACOWNIKA”! – piszą oburzone pielęgniarki.

Związek jednocześnie ostrzegł przed tym, że reakcje pielęgniarek i położnych na tak drastyczne obostrzenia mogą być skrajnie różne.

Pielęgniarki i położne mogą nie wytrzymać stresu, który uaktywni schorzenia psychiczne i fizyczne objawy chorobowe. Pielęgniarki i położne same wypadną z rynku pracy i żadne nakazy administracyjne tego nie powstrzymają. Niektóre osoby doprowadzone do ostateczności po prostu z dnia na dzień zrzekną się prawa do wykonywania zawodu i tym samym podmioty lecznicze bezpowrotnie stracą część kadry medycznej

–  czytamy w oficjalnym stanowisku.

– Nie bez kozery wymyślono, że norma czasu pracy to 8 godzin dziennie i 40 godzin tygodniowa, bo nie da się więcej pracować. Jest to wymierzone na możliwości fizyczne i psychofizyczne pracownika – uważa Liliana Pietrowska, przewodnicząca dolnośląskich struktur OZZPiP.

– My to wszystko rozumiemy, że są braki kadrowe, że część personelu może się rozchorować i nie być dyspozycyjna, że są zwiększone zadania w okresie epidemii itd. Ale od prawie 20 lat mówimy o tym, że jest za mało pielęgniarek, że należy je motywować do tego, by podejmowały naukę i żeby zostawały w Polsce. Gdyby nas słuchano to dziś nie byłoby tego problemu. Żaden pracownik nie lubi być do niczego przymuszany. Stąd ten nasz protest – dodaje.

OZZPiP oczekuje oceny prawnej zgodności omawianej nowelizacji z Konstytucją, a także wyjaśnień, w jakim trybie pracodawca może wprowadzić na terenie swojego zakładu pracy przepisy opisane w ustawie oraz informacji, w jaki sposób pracownicy ochrony zdrowia zostaną wynagrodzeni za poddanie się wyżej opisanym nakazom.

Dodaj komentarz