Brak wytycznych i milion pytań, czyli dzieci wracają do szkół

Rząd rzucił hasło, ale co dalej? Jak miałaby wyglądać nauka w klasach 1-3? Nauka czy jednak tylko opieka? I co z nauczycielami – rano będą pracować z uczniami stacjonarnie, a po południu z resztą grupy już zdalnie? – odkąd rząd obwieścił wczoraj powrót do szkół uczniów najmłodszych klas, zrobiło się spore zamieszanie. Wciąż brakuje bowiem rozporządzenia, które szczegółowo określałoby jak ma wyglądać ten powrót.

Fot. Pixabay

Uczniowie w maskach czy bez? A może tak jak wcześniej sugerowano w mediach – na szkolnych korytarzach w maskach, ale w klasach już bez? – Na dziś nie wiemy tak naprawdę nic – mówi Andrzej Pudełko, naczelnik wydziału oświaty w lubińskim magistracie. – Czekamy na rządowe rozporządzenie, bo bez niego nie wiemy jak organizować naukę w szkołach. Wtedy też zaczniemy ustalać szczegóły z dyrektorami, zbierać informacje od rodziców czy zdecydują się posłać swoje dzieci do szkół – tłumaczy.

Do dziewięciu lubińskich szkół podstawowych uczęszcza około 1,8 tysiąca uczniów klas 1-3. Ilu z nich wróci do szkoły od 25 maja? – Nie spodziewam się tłumów – komentuje Arkadiusz Tomczuk, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 7. – Wiele razy byliśmy już tego świadkami podczas dni wolnych w naszej szkole. Wtedy mamy obowiązek zapewnić dzieciom opiekę, ale nikt z tej opieki nie korzystał. 7-, 8-latkowie to już nie przedszkolaki, często zostają sami w domu, kiedy rodzice pracują – dodaje.

Dyrektor Tomczuk także czeka na rozporządzenia ze strony rządu, by móc ustalić z nauczycielami jak mają wyglądać zajęcia z najmłodszymi uczniami. – Tak naprawdę moglibyśmy przyjąć wszystkich naszych uczniów, mamy całą szkołę pustą, uczniowie mogliby przebywać w kilkuosobowych grupach, ale nie wiemy jak widzi to rząd. Druga kwestia – czy mamy tylko opiekować się dziećmi, czy jednak realizować z nimi podstawę programową? Rząd póki co informuje nas, że mamy prowadzić zajęcia opiekuńczo-wychowawcze z możliwością prowadzenia zajęć dydaktycznych. Cokolwiek miałoby to znaczyć – zauważa.

Oprócz tego nauczyciele cały czas mają obowiązek realizować podstawę programową. Weźmy za przykład klasę, w której do szkoły wróciło pięcioro uczniów. Nauczyciel jest z nimi do godziny 12. Kiedy ma więc zająć się zdalną nauką zresztą grupy? Po południu, wieczorem?

– Taka sytuacja jest nie do przyjęcia, ponieważ nauczyciele mają w tygodniu 18 godzin dydaktycznych do wypracowania. Jeśli poświecą ten czas uczniom, którzy fizycznie pojawią się w szkole, to dyrektor nie może im nakazać, by później jeszcze prowadzili lekcje on-line z uczniami, którzy nadal pozostają w swoich domach – podkreśla Tomczuk. – Co więcej, także od 25 maja nauczyciele mają spotykać się z uczniami klas ósmych na konsultacje. Jeśli wykorzystają na przykład dziewięć godzin dydaktycznych na wspomniane konsultacje, to jak potem mają rozplanować pozostały czas? – pyta dyrektor Tomczuk.

Głos w te sprawie zabrał też Związek Nauczycielstwa Polskiego, który oficjalnie domaga się od ministra Dariusza Piontkowskiego konkretnych wytycznych, jak ma wyglądać powrót do szkół klas 1-3.

Ostatecznie, tak jak w przypadku przedszkoli, to rodzice zdecydują czy ich dzieci na miesiąc wrócą do szkół, jeszcze przed wakacjami. Rząd przedłużył zasiłek opiekuńczy dla tych, którzy zdecydują się zostać z dziećmi w domu, a to może oznaczać, że do szkolnych ławek wróci tylko garstka uczniów. Pomysł z otwarciem przedszkoli póki co się nie sprawdził. Nie wszystkie samorządy zdecydowały się otworzyć swoje placówki, a te, które zostały otwarte, są niemal puste. W naszym mieście do placówek przychodzi codziennie niewiele ponad setka dzieci, choć łącznie mamy tutaj ponad 2,3 tysiąca przedszkolaków.

– Ludzie się zwyczajnie boją, inni nie chcą, by dzieci musiały zderzyć się z tą nową rzeczywistością, z tymi maskami, przyłbicami i ciągłą dezynfekcją. Wolimy przeciągnąć ten zasiłek i zostać z dziećmi w domu – mówi nam jedna z matek.

Dodaj komentarz