Bo ten pan mnie „puknął”!, czyli z notatnika policjanta

Fot. Paweł Pawlucy
Fot. Paweł Pawlucy

– Panowie, puśćcie mnie! Śledzę żonę, bo właśnie odjeżdża z kochankiem – wypalił… 80-latek zatrzymany przez policjantów za przejazd na czerwonym świetle. Jakie tłumaczenia słyszą funkcjonariusze legnickiej drogówki?

„Zamyśliłem się”, „pędzę, bo moja żona właśnie rodzi”, „spieszę się do toalety” – podobnych wymówek policjanci z legnickiej drogówki wysłuchują niemal każdego dnia, gdy przyłapią kierowcę na złamaniu przepisów. „Muszę zrobić obiad dla rodziny” – to argument często stosowany przez panie. Ich mężowie raczej stawiają na męską solidarność: „Panowie, bądźcie ludźmi!” – apelują, gdy mandat jest już niemal wypisany. Gorzej, gdy zatrzymując auto funkcjonariusze przerwą małżeńską kłótnię pasażerów.

„Wracasz z buta!”

Fot. KMP Legnica
Fot. KMP Legnica

– Kiedyś zatrzymaliśmy kierowcę za przekroczenie prędkości. Wewnątrz siedziała także jego żona. Była bardzo zdenerwowana spotkaniem z nami, a w pewnym momencie poinformowała policjanta wulgarnym językiem, że, delikatnie rzecz ujmując, musi natychmiast udać się do toalety. Jej małżonek prezentował stoicki spokój. Bez oporów przyjął mandat, pomógł w sprawnym przeprowadzeniu kontroli. Pani okazała się jednak furiatką. Po chwili zrugała męża, zabrała mu kluczyki i podjechała na pobliską stację benzynową. Na pożegnanie usłyszał od niej tylko: do domu wracasz z buta! – opowiada sierż. sztab. Jagoda Ekiert z legnickiej policji, która spisała i opowiedziała nam historie prosto z notatników funkcjonariuszy miejscowej drogówki.

W trakcie kontroli policjanci starają się tonować emocje kierowcy. Raczej nie wdają się w dyskusję, muszą przecież panować nad sytuacją. Jednak gdy interwencja dotyczy więcej niż jednej osoby, bywa, że między uczestnikami zdarzeń drogowych dochodzi do kłótni. Tak było, gdy pewna legniczanka po trzydziestce wymusiła pierwszeństwo i uderzyła w auto innego, starszego o kilka lat mieszkańca. „No i co?” – zapytał ze spokojem mężczyzna, spoglądając na znak drogowy D-1 (droga z pierwszeństwem). „Co pan narobił?!” – ripostowała sprawczyni. „Ja znam prawo! Ja jestem radcą prawnym!!” – wykrzykiwała kobieta, która nie chciała uznać swojej winy nawet, gdy tłumaczyli jej to policjanci. Inna historia pokazuje, że powodem sporu kierowców może okazać się niefortunnie dobrane słownictwo.

„W życiu bym pani nie puknął!”

Fot. KMP Legnica
Fot. KMP Legnica

– Funkcjonariusze zostali wezwani do kolizji. Na miejscu zapytali uczestników, jak do niej doszło. „Ten pan mnie puknął!” powiedziała właścicielka uderzonego samochodu, wskazując na sprawcę. Mężczyzna zmierzył ją od stóp do głowy i odparł lekceważąco: „W życiu bym pani nie puknął”. To był początek poważnej kłótni, ale skończyło się na słowach – relacjonuje policjantka z legnickiej komendy.

Innym powodem niezdrowych emocji w trakcie interwencji funkcjonariuszy bywają kłopoty miłosne. Tak było, gdy otrzymali zgłoszenie o kierowcy z Jawora, który jeździł po Legnicy całą szerokością drogi. Stróże prawa byli pewni, że „wydmucha” przynajmniej dwa promile, tymczasem mężczyzna był cały zapłakany. Długo jeszcze nie mógł dojść do siebie, gdy tłumaczył mundurowym, że rzuciła go dziewczyna.

Podobnie tłumaczył się 80-latek zatrzymany za przejazd na czerwonym świetle. Zdenerwowanym głosem przekonywał, że tuż przed nim jedzie jego małżonka (rówieśniczka), a obok siedzi jej… kochanek. Był na tyle przekonujący, że policjantom zrobiło się żal i zamiast ukarać go mandatem poprzestali na pouczeniu.

Czasami by rozbawić funkcjonariusza nie potrzeba nawet słów. Dokonał tego obywatel Francji, który postanowił zatrzymać się… na autostradzie! Mężczyzna zjechał na pas zieleni, a mandat za zatrzymanie się w miejscu niedozwolonym odbierał, trzymając w drugiej ręce maszynkę do golenia.

„Nie piłem! Zjadłem cukierka!”

Fot. KMP Legnica
Fot. KMP Legnica

Gros interwencji policjantów z drogówki dotyczy również nietrzeźwych kierowców. A ci zwykle wspinają się na wyżyny kreatywności, szukając naprędce najlepszej wymówki przed mundurem. Niektórzy przyznają szczerze: „no fakt, wczorajszy jestem”, „było tylko jedno piwko!” czy „to już wina do obiadu nie można?”, ale to raczej rzadkość. Kiedy więc stróż prawa stanie oko w oko z zachwianym mieszkańcem, czując na twarzy alkoholowy wyziew, najczęściej słyszy następujące usprawiedliwienia: na tubylca („panie władzo, ja tu mieszkam przecież obok”), na smakosza („nie piłem! zjadłem kukułkę!”, opcjonalnie: pączka z ajerkoniakiem), na zadbanego („ja tylko wypłukałem usta odświeżaczem”) lub na schorowanego („biorę leki, ale nie pytajcie jakie, bo nie pamiętam”).

Jak podkreślają policjanci, żadne z tych tłumaczeń nie przyniesie kierowcy wymarzonego efektu. Niemal pewne natomiast, że ostatnie słowa będą należeć do ukaranego mandatem, który przez swoją głupotę może stracić prawo jazdy. Najpopularniejsze spośród pożegnań to: „za co ja teraz wyżywię rodzinę?”, „jak ja będę dojeżdżał do pracy??” i nieśmiertelne: „żona mnie zabije!”.

Dodaj komentarz