Podatek miedziowy, coraz trudniejsze do wydobycia złoża, technologiczne wyzwania wymagające kosztownych inwestycji – to wszystko stanowi skomplikowaną codzienność KGHM, którego zasadniczy biznes wciąż w Polsce jest opłacalny. Tak uważa były prezes spółki, który w wywiadzie dla portalu Bankier.pl komentuje bieżącą sytuację Polskiej Miedzi i biznesowe decyzje, które podjął kierowany przez niego zarząd.
Wciąż krytykowany za decyzje o zaangażowaniu KGHM w inwestycje w Kanadzie i Chile Wirth mówi: – Porównywaliśmy wycenę Quadry do innych firm. 9 mld zł było ceną adekwatną, do tego co wykazywał rynek. Trzeba też wspomnieć, że nasi doradcy sugerowali nam cenę na poziomie 18-22 dolarów za akcję, co byłoby przesadą. Natomiast trzymanie się 15 dolarów za akcję uważam za – wtedy, według tej metodologii – właściwe. Oczywiście powinniśmy też spojrzeć, czy te 9 mld zł się zwróci i w jakim czasie. Ile te wszystkie aktywa mogą wygenerować „cashu”. Część, np. Victoria, to projekty wysoko obiecujące. Występuje tam pallad, platyna, to naprawdę światowy top. Miedź w tych złożach oraz prawa do niej są naprawdę sporo warte. Pytanie jednak, czy my – Polacy, potrafimy zrobić na tym biznes. Jeżeli będzie rządziła polityka, to tę wartość będziemy marnowali. Ta spółka powinna być traktowana nieco w oderwaniu od polityki. Gdy wiedziałem już, że będę musiał odejść, poszedłem do lokalnych polityków z PiS-u i prosiłem ich o jedną rzecz: by nie mieszali w aktywach zagranicznych. Ja mogę sobie jednak prosić, tymczasem przyszedł nowy zarząd, wymiótł wszystkich. To jest właśnie marnotrawienie wartości.
Przypomnijmy, że decyzja o zakupie w 2012r. spółki Quadra FNX (dziś KGHM International) doprowadziła Wirtha do prokuratury.
Były prezes krytykuje niedawną decyzję akcjonariuszy KGHM o braku dywidendy: – Inwestorom trzeba płacić, uczciwie dzielić się zyskiem. KGHM gdyby był lepiej zarządzany, miałby też inne wyniki finansowe. Niedopuszczalnym jest, że produkcja miedzi wynosi mniej niż 400 tys. ton z własnych zasobów. Zawsze uważałem, że poziom produkcji z własnych zasobów powinien sięgać 420-425 tys. I to był ten „break even point”, poniżej którego nie mogliśmy spaść. Dywidenda to także pytanie o filozofię zarządzania firmą. Czy idziemy w budowanie wartości, czy w socjal i dostarczanie profitów interesariuszom wewnątrz oraz samorządom – twierdzi.
Całą rozmowę można przeczytać tutaj.
Fot. archiwum