Minimalne wynagrodzenie w kraju wynosi obecnie 2 600 zł brutto – aż o 350 zł więcej niż w zeszłym roku. Wzrosła także najniższa dopuszczalna stawka godzinowa (dziś 17 zł). Eksperci wskazują, że zbyt szybkie podwyższanie płacy minimalnej rodzi ryzyko zwolnień w mniejszych miejscowościach. Z drugiej strony jest to szansa na ożywienie w powiatowych urzędach pracy.
Obecna płaca minimalna jest prawie dwukrotnie wyższa niż dziesięć lat temu. To niemal dwa razy tyle, co dekadę temu. Tegoroczna podwyżka była rekordowa, a jej poziom dla wielu pracodawców może być trudny do udźwignięcia, bo całkowity minimalny koszt zatrudnienia jednej osoby przekracza 3 tys. zł.
– Płaca minimalna jest czymś koniecznym, ale trzeba uważać, żeby nie podrożyła funkcjonowania małych i średnich przedsiębiorstw do poziomu, który będzie eliminował albo zmniejszał konkurencyjność tego segmentu w gospodarce – mówi dr Stanisław Kluza, ekonomista ze Szkoły Głównej Handlowej. – Próba podniesienia płacy minimalnej do zbyt wysokiego poziomu może mieć negatywne konsekwencje dla wielu pracodawców, ale także dla pracowników.
Zdaniem eksperta zwolnienia pracowników mogą być szczególnie zjawiskiem szczególnie zauważalnym w małych miejscowościach i w firmach, w których działalności kapitał ludzki odgrywa kluczową rolę.
– Są regiony mniej zamożne niż Warszawa, gdzie koszty życia są dużo niższe. Tu nadmierne podniesienie płacy minimalnej w przedsiębiorstwach, które są zbyt mocno obciążone kapitałem ludzkim, a jest zbyt mało czynnika technologicznego, może nieść ryzyko zwolnień – podkreśla Stanisław Kluza. – W niektórych małych miejscowościach może to dotyczyć bardzo dużego odsetka pracowników. W tym wypadku pracodawcy ograniczając koszty, a jednocześnie nie mogąc się nadmiernie umaszynowić, będą dużo chętniej skłaniali się w kierunku zwolnień. Uważam, że jest w tym zbędne ryzyko.
Bartosz Kotecki, p.o. dyrektora Dolnośląskiego Wojewódzkiego Urzędu Pracy twierdzi, że wpływ wyższej płacy minimalnej na zainteresowanie ofertami pracy lub zmiany wskaźników bezrobocia będzie można oceniać najwcześniej po kilku miesiącach obowiązywania wysokiej płacy minimalnej.
Dotychczas na Dolnym Śląsku coraz więcej firm miało problemy ze znalezieniem odpowiednio wykwalifikowanych pracowników. Dotyczy to zarówno dużych firm, jak i mikroprzedsiębiorstw. Odzwierciedlają to statystyki naszych regionalnych urzędów pracy – co miesiąc trafia do nich łącznie ponad 12 tysięcy ofert pracy. Najwięcej propozycji zatrudnienia składają pracodawcy z Wrocławia i powiatu wrocławskiego. Następny w kolejności jest pod tym względem powiat oławski.
– Niestety obecnie jeszcze nie ma wymogu podawania proponowanego wynagrodzenia, ale faktem jest, że spora część ofert pracy dotyczy stanowisk, w których oferowane jest najniższe lub bardzo niskie wynagrodzenie. Podwyższenie płacy minimalnej może być zatem dodatkową zachętą dla osób szukających pracy do jej podjęcia. Jak wynika z naszych analiz – Barometru zawodów oraz analizy ofert internetowych – w coraz większej liczbie powiatów Dolnego Śląska oraz branżach rynek pracy jest rynkiem pracownika, a nie pracodawcy. Więc to poszukujący pracy zaczynają dyktować warunki – komentuje Bartosz Kotecki.
Na koniec listopada 2019 r. w dolnośląskich urzędach pracy zarejestrowanych było w sumie 55,4 tys. osób – o ponad 10 proc. mniej niż rok wcześniej. Dolnośląska stopa bezrobocia wyniosła 4,5 proc., co stawia nasze województwo na szóstym miejscu w kraju. Krajowy wskaźnik bezrobocia w tym okresie wyniósł 5,1 proc.
źródło: Newseria Biznes, redakcja