Jutro upływa termin spełnienia postulatów związkowców z MPK, które wskazali w piśmie z żądaniami płacowymi. Dziś pracownicy miejskiego przewoźnika postanowili w prześmiewczy sposób odnieść się do przebiegu dotychczasowych rozmów, stawiając przed siedzibą spółki m.in. beczkę z wydrukowaną klepsydrą.
Kilkanaście dni temu związkowcy z MPK zaserwowali swojemu szefowi primaaprillisowy żart, stawiając przed siedzibą spółki taczkę dla prezesa oraz wieniec dla MPK. Dziś postanowili po raz kolejny przypomnieć o swoim niezadowoleniu. Tym razem przy Domejki stanęła beczka z klepsydrą i hasłem „BECZKA ŚMIECHU”. Przy drodze wiodącej do bazy wbili też tabliczki, przywodzące na myśl drogę krzyżową. Każdy kolejny napis symbolizuje etapy w negocjacjach. Stąd transparenty o treści, m.in.: „350-400 zł”, „TRZECI UPADEK PREZESA” czy ostatecznie – „L4”. Beczka pełni rolę ostatniej stacji.
O niepokojach w załodze miejskiego przewoźnika pisaliśmy już niejednokrotnie – gdy masowo „zachorowali” czy kiedy zapowiedzieli zmianę swoich żądań. Jutro związkowcy mają usiąść do rozmów z prezesem Zdzisławem Bakinowskim. Nie można jednak spodziewać się po nich przełomu, bo władze Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego tłumaczą, że spółka zwyczajnie nie ma pieniędzy, by spełnić postulaty pracowników.
Kierowcy nie zamierzają ustępować. Zapowiadają, że w przypadku braku porozumienia jutro wejdą w spór zbiorowy z pracodawcą. A jeśli i to nie pomoże, nadejdzie czas na akcje protestacyjne i – w ostateczności – strajk.