Cztery zagryzione i osiem dotkliwie pogryzionych alpak to smutny finał wydarzeń, do których doszło w Twardocicach (gmina Pielgrzymka). Za atakiem na te przemiłe ssaki stoją prawdopodobnie wilki lub dzikie psy. Ustalenie tego może mieć znaczenie w kontekście ewentualnych roszczeń hodowcy związanych z odszkodowaniem. Sprawą zajmuje się złotoryjska policja.
Do zdarzenia doszło w nocy z poniedziałku na wtorek. – To sąsiedzi jako pierwsi usłyszeli głośne szczekanie i zauważyli, że jakieś zwierzęta szarpią moje alpaki. Było ciemno, więc trudno było rozpoznać, co to za zwierzęta. Szybko dali znać o wszystkim mojej żonie, która zadzwoniła po pomoc. Mnie akurat nie było tego dnia w domu – mówi pan Andrzej Kotowicz, który od kilku miesięcy prowadzi w Twardocicach hodowlę alpak.
Drapieżniki zostały spłoszone dopiero światłami z latarek i obecnością człowieka. Początkowo martwe były trzy alpaki, ale po kilku godzinach padła czwarta. Zdaniem właściciela podobny los w każdej chwili może spotkać kolejne osobniki. – Niektóre z ocalałych są w bardzo ciężkim stanie i mogą nie przeżyć. Obecnie przebywają one w swoich oborach. Weterynarz, który je poszył i opatrzył, przyjechał bardzo późno. Być może gdyby ta pomoc nadeszła wcześniej, to udałoby się uratować więcej alpak – dodaje hodowca. Właściciel oszacował straty na co najmniej 30 tys. złotych.
Sprawę bada złotoryjska policja. – Generalnie nasze czynności mają na celu ustalenie, czy za tym atakiem stoją psy i ewentualnie, kto jest ich właścicielem. Osoba taka może odpowiedzieć za wykroczenie, jakim jest nieostrożne trzymanie zwierząt – informuje starszy sierżant Dominika Kwakszys, oficer prasowy, Komendy Powiatowej Policji w Złotoryi.
Od pogryzionych alpak został już pobrany materiał genetyczny przez eksperta z Wrocławia. To pozwoli odpowiedzieć na pytanie, czy w tym przypadku winne są wilki, psy czy może inne drapieżniki.
O całym zdarzeniu poinformował nas jeden z Czytelników, reprezentujący środowisko myśliwskie w powiecie złotoryjskim. – Jeśli się okaże, że były to wilki, będzie to kolejny już dowód na występowanie tych zwierząt w naszym regionie. Kiedyś praktycznie w ogóle ich tu nie było. Jednak w ciągu ostatnich kilku lat już nie raz podczas polowań spotykaliśmy się z atakami wilków na sarny, daniele, małe dziki, a nawet jelenie. Myślę, że mogły do nas przybyć z Bieszczad, Karpat albo zza południowej granicy – tłumaczy myśliwy.
Przypomnijmy również, że niedawno pisaliśmy o dwóch przypadkach potrąceń wilków przez samochody na drogach naszego regionu.
Fot. ilustracyjne