Choć za nami już pierwsza dekada stycznia, w Legnicy wciąż można dostrzec materiały wyborcze kandydatów, którzy przeszło dwa miesiące temu walczyli o głosy mieszkańców. Dlaczego nasi wybrańcy wciąż spoglądają na nas z płotów czy elewacji budynków?
Dotychczas przepisy były jasne: od chwili zakończenia wyborów kandydaci mają dokładnie 30 dni na usunięcie materiałów. I wciąż tak jest, tyle że zapis ten dotyczy dziś wyłącznie terenów, które należą do gminy lub skarbu państwa. Jeśli np. plakat wisi na płocie w miejscu prywatnym, może tam pozostać, dopóki właściciel nie postanowi go usunąć. A jeśli komitet wyborczy zapłaci za kolejne miesiące – będzie wisieć nawet do kolejnych wyborów.
Jeśli wziąć pod uwagę wyłącznie kandydatów na prezydenta Legnicy, najsprawniej z zadaniem usunięcia swoich afiszy poradzili sobie… przegrani – Adam Gizicki i Michał Huzarski. Ten drugi za pracę zabrał się już w niedzielę wyborczą. – Jestem na to wrażliwy. Przypuszczam, że zrobiłem to jako pierwszy, oczywiście dotrzymując terminów – przekonuje człowiek SLD.
Terminu dotrzymał także Gizicki, który startując pod skrzydłami Kukiz’15 reprezentował Stowarzyszenie Niepokonani 2012. Co ciekawe, zadanie wymagało większego nakładu pieniędzy niż sił. – Nie każdy wie, że w przypadku dużych reklam, np. banerów o wymiarach 10 na 5 metrów, usuwanie wiąże się ze sporymi kosztami. Jeśli plakaty wiszą wysoko, na ich zdjęcie trzeba wydać czasami nawet więcej niż na wcześniejsze wykupienie tej powierzchni reklamowej – zauważa Adam Gizicki.
Jak na wizerunek swoich wybrańców reagują w nowym roku mieszkańcy? Fali protestów nie ma, choć zdarzają się pojedyncze skargi czy zapytania.
– Dotychczas wpłynęło jedno zgłoszenie, ale wyjaśniliśmy tej osobie, jakie są dziś przepisy. Ludziom najczęściej przeszkadza nie sama obecność tych reklam, ale ich treść, czyli twarze polityków – tłumaczy Jacek Śmigielski z legnickiej straży miejskiej. – Obecnie w mieście zostały już tylko wyborcze billboardy, które są opłacone albo wiszą za zgodą wspólnot mieszkaniowych – dodaje halabardnik, który uważa, że wyłącznie kwestią czasu jest, kiedy ostatnie wyborcze banery znikną.
Obecność lokalnych polityków na ścianach budynków to jednak nie tylko sprawa uznania prywatnych właścicieli. Jak usłyszeliśmy od szefa największej spółdzielni mieszkaniowej w Legnicy, część miejsc przeznaczonych na reklamę na nieruchomościach pod zarządem Legnickiej Spółdzielni Mieszkaniowej wynajmują agencje.
– W sprawie treści reklam na tablicach lub miejscach szczytów budynków decydują agencje reklamowe, z którymi podpisujemy całoroczne umowy. W kontraktach nie ma zapisów o tym, co będzie promowane i przez jaki okres czasu. Może się więc zdarzyć, że plakaty wyborcze nadal wiszą na naszych zasobach. Notorycznie upominamy jednak odpowiedzialne firmy i w przypadku braku reakcji usuwamy billboardy własnymi siłami, obciążając je za to zaniedbanie – zaznacza Jan Szynalski, prezes LSM.
Zgodnie z prawem, kandydaci z afiszów mogą zatem nadal bez przeszkód zabiegać o głosy legniczan, dziękować za nie czy roztaczać przed przechodniami wizję nowoczesnego miasta. Czy któryś z nich zdecyduje się na pozostawienie swojego wizurenku aż do kolejnych wyborów samorządowych? Wątpliwe. A nawet gdyby, raczej niezapewniłoby mu to dodatkowych głosów.