O tym, że odcinek drogi ekspresowej S3 z Lubina do Polkowic nie zostanie ukończony w zaplanowanym terminie, wiadomo już od dawna. Pytanie tylko, ile wyniesie opóźnienie i czy Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad nie zdecyduje się na zerwanie umowy z obecnym wykonawcą inwestycji? Wątpliwości może budzić zwłaszcza ta druga kwestia, tym bardziej, że niedawno taki czarny scenariusz ziścił się w przypadku budowy S8 pod Warszawą.
Kilka dni temu na oficjalnej stronie GDDKiA pojawiła się informacja o zerwaniu umowy z wykonawcą S8 pomiędzy węzłami Marki i Kobyłka. W komunikacie czytamy m.in.:
Mimo wielokrotnych wezwań wykonawca nie realizował prac objętych kontraktem, a mobilizacja sprzętu i kadry nie rokowała, by sprawnie zakończono inwestycję. Wykonawca deklarował, że w kwietniu ilość pracowników fizycznych na budowie wzrośnie do 476 osób, sprzętu do 201 sztuk a pojazdów transportowych do 215 jednostek. Tymczasem według monitoringu prowadzonego przez nadzór pracowało 50 osób, 21 jednostek sprzętu i 4 pojazdy do transportu.
Jednym z najważniejszych powodów rozwiązania umowy miało być również nieregulowanie płatności dla podwykonawców, usługodawców i dostawców materiałów. Jaki ma to jednak związek z budową 14-kilometrowego odcinka S3 łączącego Lubin z Polkowicami? Otóż w obu przypadkach liderem konsorcjum wykonawczego jest ta sama firma, czyli Salini Polska, a spółka Pribex jest jednym z jej partnerów. Ponadto większość problemów, z jakimi borykano się przy S8, miała miejsce również w przypadku trasy S3. 19 marca tego roku jeden z wierzycieli Pribeksu złożył nawet w Sądzie Rejonowym w Warszawie wniosek o upadłość budowlanej spółki. Sąd nie dopatrzył się do tego podstaw i wydał decyzję o umorzeniu postępowania. Na dziś wierzyciel nie odwołał się od tego postanowienia i jeśli tak pozostanie, decyzja ta wkrótce będzie prawomocna.
Czy biorąc pod uwagę sytuację, do jakiej doszło na Mazowszu możemy się spodziewać podobnego scenariusza na budowie między Lubinem a Polkowicami?
– Naszym celem jest jak najszybsze zrealizowanie zadania, przy bezwzględnym zachowaniu najwyższej jakości inwestycji. Natomiast prawdopodobieństwo wypowiedzenia umowy istnieje, na każdej inwestycji gdzie wykonawca nie realizuje przyjętego harmonogramu i minimalnego zakresu prac, jak chociażby miało to miejsce w przypadku kontraktu S8 Marki-Kobyłka. Z kolei na budowie odc. S3 od węzła Kaźmierzów do węzła Lubin Północ, wykonawca również ma opóźnienie względem pierwotnego harmonogramu, ale wprowadził zaakceptowany przez nas program naprawczy i obecnie go realizuje. Tego niestety nie było na S8 w 2018 r., gdzie wykonawca, mimo licznych mobilizacji z naszej strony, nie realizował nawet minimalnego, wymaganego zaangażowania – uważa Jan Krynicki, rzecznik prasowy GDDKiA.
W opinii rzecznika feralny odcinek S3 przy „dobrych wiatrach” ma szansę zostać oddany do użytku z dwu- lub trzymiesięcznym opóźnieniem. Jego zdaniem, zgodnie z zapisami umowy, upłynęło już ponad 96 procent czasu potrzebnego do ukończenia tej inwestycji, natomiast zaawansowanie czasowe (czyli postęp robót w stosunku do czasu) wynosi około 65 proc. Dla porównania na sąsiednich odcinkach S3, gdzie wykonawcami są Mota-Engil i Budimex SA, proporcje te są mniej więcej równe (obydwa wskaźniki wynoszą ponad 90 proc.).
– Trzeba też pamiętać, że odstąpienie od umowy ma swoje konsekwencje dla chociażby procesu realizacji czy skutków finansowych, toteż jest ono każdorazowo rozpatrywane pod kątem wielorakich czynników mających wpływ na rozwój infrastruktury – dodaje rzecznik. Widać więc, że GDDKiA za wszelką cenę nie chce dopuścić do sytuacji, w której musiałaby zerwać kontrakt z wykonawcą. To bowiem mogłoby spowodować, że po nowej drodze pojedziemy nie za kilka, lecz za kilkanaście lub kilkadziesiąt miesięcy.
W podobnym tonie wypowiada się również Lidia Markowska, dyrektor wrocławskiego oddziału GDDKiA: – Cały czas powtarzam, że to, co się wydarzyło, wynika tylko i wyłącznie z bardzo poważnego sporu, który zaistniał wewnątrz konsorcjum pomiędzy liderem a partnerem. Ten spór spowodował, że mamy taką sytuację. Dla nas, dla zamawiającego, najważniejsze jest, że wykonawca cały czas prowadzi działania, aby to opóźnienie zniwelować. Liczę, że z małym opóźnieniem, ale droga zostanie oddana do ruchu. Inny wariant (zerwanie kontraktu – przyp. red.) to opóźnienie co najmniej półtora roku – to jest inwentaryzacja, nowy przetarg, nieprzewidziane warunki atmosferyczne – to jest wiele uwarunkowań, dlatego, dla nas najważniejsze jest, że wykonawca pokazuje, że chce skończyć to zadanie. Na ten moment nie widzę podstaw do zerwania kontraktu – podkreśla.
Na potwierdzenie tego dyrektor wskazuje też ostatnie postępy w pracach: – Bardzo podciągnięte są już prace ziemne, roboty mostowe także są pod kontrolą, kluczowe są teraz roboty bitumiczne. Ten tydzień pokaże, jak to wszystko się potoczy – wylicza Markowska.
Jak wyglądają place budowy na dwóch sąsiadujących odcinkach S3, można zobaczyć na zdjęciach w naszej galerii.
To już nie macie o czym pisać? tylko S3 na tapecie?