42-letni lubinianin Zbigniew M., były już górnik, odpowie przed głogowskim sądem za podłożenie materiałów wybuchowych do szafki swojego kolegi na terenie kopalni. Zrobił to z zemsty, bo ten podejrzewał go o kradzieże z szybu w Jakubowie. Ani oskarżony, który był operatorem, ani pokrzywdzony nie mieli dostępu do materiałów wybuchowych. Sprawa dotyczy wydarzeń z marca 2013 r.
Wtedy to Zbigniew M. dowiedział się, że jego kolega, który wcześniej był społecznym inspektorem pracy i cieszył się ogólnym szacunkiem, rozmawiał ze sztygarami o podejrzeniach górników, jakoby to on kradł miedziane elementy, a także części do maszyn. Postanowił się więc zemścić się za to.
– Bez zezwolenia wszedł w posiadanie, zawierających materiał wybuchowy, dwóch nieelektrycznych zapalników górniczych oraz czterech pobudzaczy wybuchowych mających po 21 gramów materiału wybuchowego o nazwie pentryt – informuje Liliana Łukasiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Feralnego dnia, tj. 18 marca, podrzucił całość do szafki kolegi na szybie w Jakubowie, a następnego dnia rano zadzwonił do głogowskiej komendy policji i powiedział, że gdzie są materiały wybuchowe pochodzenia górniczego. Nie wykorzystał do tego numeru alarmowego ani numeru do dyżurnego KPP, tylko połączył się z sekretariatem wydziału kryminalnego i poprosił o połączenie z naczelnikiem. Plan był sprytny, bo w ten sposób mężczyzna uniknął nagrania swojego zgłoszenia przez centralę komendy.
Policjanci przeszukali szafkę i znaleźli materiały wybuchowe. Biegły z zakresu chemii stwierdził, że mogły one zagrozić życiu lub zdrowiu wielu osób nie licząc strat materialnych. Po oględzinach materiały zdetonowano.
– Pokrzywdzony zaprzeczył, by to on umieścił w swojej szafce wskazane przedmioty – dodaje Liliana Łukasiewicz. – Bardzo szybko ustalono też, że w ramach zemsty mógł to zrobić właśnie oskarżony.
Śledztwo potwierdziło, że to Zbigniew M. jest sprawcą przestępstwa. W jego samochodzie znaleziono telefon, z którego było połączenie z głogowską policją. Poza tym, w komputerze oskarżonego znajdowały się zapisy o poszukiwaniu informacji na temat materiałów wybuchowych. Biegły informatyk stwierdził też, że przez prawie miesiąc oskarżony niemal 1900 razy „wchodził” na profil pokrzywdzonego na jednym z portali społecznościowych. A owego 18 marca, już po powrocie z II zmiany, logował się na stronach internetowych zarówno dolnośląskiej, jak i głogowskiej policji szukając numerów telefonów do tej jednostki.
Najważniejszy w całej sprawie był jednak dowód z badań biologicznych. Znaleziono profil DNA oskarżonego na przedmiotach podrzuconych do szafki kolegi. Były na przewodach zapalnika i na gumce spinającej dwa samowyzwalacze. Śladów DNA pokrzywdzonego nie było.
– Zbigniewowi M. postawiono zarzut posiadania, wbrew zakazowi, materiałów wybuchowych stwarzających niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia wielu osób oraz mienia w wielkich rozmiarach, a także o fałszywe oskarżenie pokrzywdzonego o dokonanie przestępstwa i tworzenie fałszywych dowodów, oraz zawiadomienie organów ścigania o przestępstwie, o którym wiedział, że go nie popełniono, by doprowadzić do wszczęcia postępowania karnego i skierowania oskarżenia przeciwko pokrzywdzonemu – informuje Liliana Łukasiewicz.
Zbigniew M. nie przyznał się do popełnienia przestępstwa. Stwierdził, że pokrzywdzonego znał tylko z widzenia. A z relacji kolegów i przełożonych wiedział, że to on podejrzewał go o kradzieże na terenie kopalni i rozgłaszał plotki na jego temat. Mężczyzna zaprzeczył też, by dzwonił do komendy w Głogowie 19 marca rano. Ale nie potrafił już wyjaśnić, w jaki sposób jego DNA znalazło się na przewodach zapalnika.
Zbigniew M. nie był dotąd karany. Obecnie nie pracuje. Grozi mu do 8 lat więzienia.
UR