„Zostawiła mnie! Chcę ze sobą skończyć” – usłyszał dyżurny złotoryjskiej policji, gdy odebrał telefon pod alarmowym numerem 112. Mężczyzna, który postawił służby na nogi okazał się być kompletnie pijany. Za swój wybryk odpowie przed sądem.
Telefon od pijanego frustrata zadzwonił w złotoryjskiej komendzie w nocy. Oficer dyżurny usłyszał od rozmówcy, że ten przeżył miłosny zawód i zamierza popełnić samobójstwo. Mężczyzna nie zdradził, skąd dzwoni i szybko się rozłączył, a gdy funkcjonariusze próbowali się z nim skontaktować, numer okazał się wyłączony.
Policjanci ustalili adres, z którego zostało wykonane połączenie i pojechali tam, by sprawdzić, co się wydarzyło. Na miejscu zastali kompletnie pijanego mieszkańca gminy Świerzawa. 49-latek „wydmuchał” 1,5 promila alkoholu. Chwilę później przyznał, że zadzwonił na alarmowy numer dla żartu. Gdy tylko się rozłączył, spalił kartę SIM w piecu, bo obawiał się konsekwencji, które – jak się okazuje – i tak będzie musiał ponieść.
– Mężczyzna odpowie teraz przed sądem za bezzasadne wezwanie służb. Zgodnie z kodeksem wykroczeń grozi mu kara aresztu, ograniczenia wolności albo grzywna do 1,5 tys. zł. Są może również orzec pokrycie kosztów zorganizowanych działań ratowniczych – tłumaczy st. post. Dominika Kwakszys ze złotoryjskiej policji.
I przypomina, że numery 112, 999, 998 czy 997 są alarmowe i należy korzystać z nich z rozwagą.
– Interweniujący złotoryjscy policjanci byli zaangażowani w przeprowadzanie bezzasadnych czynności. Poświęcali czas, który mogliby przeznaczyć na szeroko rozumianą ochronę bezpieczeństwa i porządku publicznego. Mogli by wtedy udzielać pomocy tym, którzy naprawdę jej potrzebują – dodaje funkcjonariuszka.