Tylko jeden głos przeważył o wygranej radnego Benedykta Ksiądzyny podczas tajnego głosowania nad wyborem wiceprzewodniczącego legnickiego samorządu. Zwycięzca miejsce w prezydium, jak i zresztą w samej radzie, otrzymał w schedzie po zmarłym latem ub.r. Krzysztofie Dybku.
Po śmierci popularnego i lubianego farmaceuty, mandat otrzymał dyrygent – również znana i ceniona w mieście osoba. W tej kadencji nowy wiceprzewodniczący ma najkrótszy staż, ale nie brakuje mu doświadczenia, ponieważ w poprzednich kadencjach dwukrotnie zasiadał w legnickim samorządzie.
Przez niemal pół roku rada nie miała wiceprzewodniczącego, choć z zapisów w statucie miasta wynika, że przewodniczący, którym obecnie jest spółdzielca Jan Szynalski (PO), powinien mieć trzech, a nie tylko dwóch zastępców. Są nimi Ryszard Kępa (lekarz z klubu prezydenckiego) i Krzysztof Ślufcik (polityk PiS).
O miejsce w prezydium Benedykt Ksiądzyna walczył z prawnikiem Janem Kurowskim. Obaj panowie są radnymi niezależnym, choć dotąd kojarzeni byli z prawą stroną sceny politycznej. Pierwszy z nich otrzymał 12 głosów, drugi 11.
O wyniku głosowania przesądzili radni PiS, którzy nie poparli byłego kolegi, bowiem Jan Kurowski należał kiedyś do ich ugrupowania. Dziś, jako radny niezależny, cieszy się poparciem tzw. części proprezydenckiej.
Przed głosowaniem Jan Kurowski wdał się w polemikę z Janem Szynalskim na temat sposobu głosowania. Chodziło o to czy kandydaci na wiceszefa rady mają prawo głosu. Spór niejednoznacznie próbował rozstrzygnąć miejski radca prawny. Ostatecznie obaj kandydaci doszli do porozumienia i wspólnie opuścili salę. W głosowaniu, jako jedyni, nie wzięli udziału.
JOM