W opinii biegłego nauczyciel nie kłamie (WIDEO)

grzelinska004-766x510Nadal nie wiadomo, kiedy zakończy się trwający już prawie 6 lat proces dyrektorki szkoły oskarżonej o ugodzenie nożem nauczyciela. Na dzisiejszej rozprawie sąd odroczył sprawę o pół roku potrzebne na przeprowadzenie dodatkowych badań z zakresu medycyny sądowej.

Ta sprawa ciągnie się od wielu lat. Beata Grzelińska, była już dyrektor Zespołu Szkół Zawodowych i Ogólnokształcących, została oskarżona o ugodzenie nożem nauczyciela Wacława Gniewka. Miało się to stać w jej gabinecie dyrektorskim w szkole 16 listopada 2011 roku. Sąd już raz wydał wyrok, w grudniu 2015 roku, jednak zarówno Grzelińska, jak i prokuratura złożyli apelacje. Sąd Okręgowy w Legnicy uchylił wyrok i zdecydował tym samym, że proces rozpocznie się od początku.

Na początku marca odbyła się kolejna rozprawa, na której sędzia Marcin Frankowicz wysłuchał Wacława Gniewka. Zeznaniom nauczyciela przysłuchiwała się biegła psycholog, która na podstawie obserwacji wydała opinię, a właściwie podtrzymała tę sporządzoną wcześniej.

Dziś sąd wyznaczył dodatkowe pół roku na przeprowadzenie kompleksowych badań przez specjalistów z zakresu medycyny sądowej z użyciem rezonansu i ultrasonografu, które wyjaśnią m.in. pod jakim kątem mężczyzna został ugodzony, jakich obrażeń doznał, czy możliwe było zadanie takich ran w okolicznościach, o których mówią strony.

grzelinska009-766x510Obrońca oskarżonej wniósł dodatkowo o „przeprowadzenie psychologicznej diagnozy kierunku i nasilenia motywacji, poziomu regulacji czynności oraz stopnia samokontroli pokrzywdzonego”. Obrońca chce, by  w ten sposób ustalić, czy w wyniku długotrwałego stresu Wacław Gniewek mógł się samookaleczyć.

– Biegła nie dopatrzyła się odchyleń, które mogłyby wskazywać na to, by zeznania skarżącego uznać nieprawdziwe, ale biegła nie jest wariografem, obserwowała tyko zachowanie skarżącego – mówi obrońca oskarżonej Dariusz Niedźwiedź. – My chcemy, żeby biegli mogli odnieść się do sfery psychologicznej czynu. Wnioskowaliśmy o to cztery lata temu, do tej pory sąd nie odniósł się do naszego wniosku. Uważamy, że jest o tyle ważne, że wydarzenia, o których mowa rozgrywały się w czterech ścianach, tylko dwie osoby były wtedy obecne – zaznacza.

Zarówno Beata Grzelińska, jak i Wacław Gniewek zgodzili się na publikację swoich wizerunków i danych, zastrzegając, że nie mają nic do ukrycia.

Dodaj komentarz