LUBIN. Multi-kulti w mieście

wymiana-766x512Co to znaczy multi-kulti, jak się porozumieć bez słów i czy więcej nas łączy czy dzieli – to wszystko odkrywali uczniowie Zespołu Szkół nr 1, goszcząc u siebie przybyszy z krańców Europy.

W Zespole Szkół nr 1 spotkali się Polacy, Rumuni i Portugalczycy. Robili zdjęcia, zwiedzili Fabrykę Bombek w Złotoryi, obóz Gross Rosen, lubiński stadion, spotkali się też ze Zbigniewem Siwakiem, lubińskim aktywistą i bokserem, który mówił o swojej pracy i o tym, z jakimi problemami spotyka się jako przedstawiciel społeczności romskiej. Goście wskazywali na różnice między Lubinem, a innymi polskimi miastami, które mieli okazję zobaczyć. Niezaprzeczalnie Lubin zawsze robi dobre wrażenie. Dużo zieleni, zoo, darmowa komunikacja i zawsze chwalona lubińska gościnność powtarzają się w każdej relacji. Portugalczycy ze śmiechem do listy dorzucają jeszcze Biedronkę.

Choć tematem projektu jest „Język zdjęć”, równie swobodnie uczestnicy posługują się językiem angielskim.

– Pod względem znajomości angielskiego nasi uczniowie absolutnie nie odstają od innych narodowości. Wręcz przeciwnie, śmiało mogę powiedzieć, że biegłością językową przewyższają nas jedynie Skandynawowie – mówi Sławomir Winiarski, nauczyciel języka angielskiego w ZS nr 1.

– Bardzo często organizujemy takie wymiany młodzieży. Czasami w szkole jednocześnie odbywa się kilka. Przy tym projekcie pracuje 10 naszych nauczycieli, zaangażowana jest też dyrekcja. Trzeba zorganizować transport, noclegi, tłumaczenia, zamówić posiłki, pilnować faktur i terminów, więc jest też sporo formalności – wymienia dyrektor szkoły Piotr Klimaszewski.

Każdy kraj uczestniczący w projekcie zaprasza do siebie pozostałych partnerów. W ten sposób lubińscy uczniowie zwiedzili już Portugalię, a przed nimi Rumunia i Turcja. Niestety, wyjazdy te stoją pod znakiem zapytania.

– Niestety nie dojechała do nas delegacja z Turcji, która de facto jest koordynatorem całego przedsięwzięcia. To może skutkować przerwaniem projektu, ale liczymy na wyrozumiałość agencji zarządzających. Współpracujemy z tureckimi szkołami od lat i taka sytuacja zdarzyła się pierwszy raz. Prawdopodobnie jest wynikiem sytuacji politycznej, po niedawnym zamachu z tureckich szkół zwolniono 28 tysięcy nauczycieli – wyjaśnia Klimaszewski.

W ten przykry sposób młodzież doświadcza sytuacji geopolitycznej na własnej skórze, dowiaduje się o wydarzeniach, którymi w innej okolicznościach by się nie zainteresowała. Uczy się też, czym rzeczywiście jest multikulturowość. Różnice między Europejczykami wydają się banalne – trochę inna kuchnia, temperament. Ale już współpraca z muzułmańską Turcją dostarcza więcej wyzwań.

– Nie wszyscy Turcy, oczywiście, ale jednak większość z tych, których gościliśmy, to praktykujący muzułmanie. Dopasowujemy program tak, żeby mieli czas na modlitwę i mogli przestrzegać swojej diety, która powinna być halal. Rodzi to pewne problemy, np. mięso halal sprowadzaliśmy z Wrocławia. Ale o to przecież chodzi, żeby się poznawać, rozumieć. Na przykład w poprzednim projekcie młodzież polska i niemiecka budowała na rzece most, taki piękny symbol pojednania – dodaje dyrektor Klimaszewski.

– Niestety, w ostatnich latach zauważalna jest tendencja do cięcia kosztów. Przez to niektóre kraje oddalone od centrum Europy czasami wycofują się. My też musimy szukać dodatkowych sponsorów i angażować dodatkowe siły – z żalem stwierdza Klimaszewski.

Mimo to, jak twierdzi, warto. – Nasze dzieci uczą się różnorodności, chociażby w jadłospisie. My im pokazujemy pierogi ruskie i jak smakuje schabowy, a oni uczą nas jeść owoce morza. Wyjątkowym walorem takich spotkań jest zawiązywanie znajomości. W świecie wszechogarniającej komunikacji okazuje się że, oni się znają, że mają wspólnych znajomych na Facebooku. Przeglądają swoje wpisy, porównują playlisty i już wszystko o sobie wiedzą. Nagle ten dystans 2000 km okazuje się mało znaczący. To są te wartości dodane. Nikt im tego nie zabierze – mówi dyrektor ZS nr 1.

Dodaj komentarz