Komisja kultury niczym komisja śledcza

Bieg Wulkanów i Biwak Historyczny – te dwa tematy zdominowały ostatnie posiedzenie komisji oświaty, kultury i kultury fizycznej w złotoryjskim ratuszu. Części radnych nie podoba się, że imprezy te są w dużej mierze finansowane z miejskiego budżetu. Obrady komisji miały burzliwy przebieg i trwały ponad trzy i pół godziny.

Od kilku tygodni coraz głośniej robi się wokół finansowania Biegu Szlakiem Wygasłych Wulkanów. W tym roku miasto wsparło bieg kwotą ok. 35 tys. złotych. Niektórzy mieszkańcy zarzucają ratuszowi zbyt pochopne przydzielanie środków na organizację tego wydarzenia, podczas gdy w mieście jest wiele innych niezałatwionych spraw. – Nasz urząd naprawdę posiada niewielki budżet, a ta impreza jest tylko dla określonych grup. Ja na przykład w to miejsce wolałabym doposażyć podwórka w biedniejszych dzielnicach miasta lub zrobić podjazd dla inwalidów. Bieg mija i zostają tylko wspomnienia – stwierdziła Irena Mundyk.

W spotkaniu uczestniczył też sam dyrektor i pomysłodawca „Biegu Wulkanów”, Mirosław Kopiński, który długo opowiadał, ile pracy i pieniędzy należało włożyć, żeby w ciągu ośmiu lat wypromować bieg nie tylko w Polsce, ale też za granicą. Podkreślał też, jak dużą rolę odgrywa ona w kształtowaniu wizerunku miasta. – Nie możemy się zamknąć się we własnych murach i odgrodzić taśmą – mówił. Kopiński zapewnił też radnych, że na kolejną komisję gotów jest przynieść wszystkie rachunki i wyjaśnić, na co wydana została każda złotówka z miejskiego budżetu.

Kontrowersje wzbudził nawet sam termin imprezy, który zdaniem niektórych koliduje z Dymarkami Kaczawskimi w Leszczynie.

W obronie „Wulkanów” stanęła Agnieszka Młyńczak, która pracowała jako wolontariuszka podczas organizacji tej imprezy. Jej zdaniem atmosfera biegu jest świetna, a w dodatku odgrywa on nieocenioną rolę w wychowaniu młodzieży. – Ci wolontariusze, którzy pracują przy biegu, to młodzi ludzie. Oni się uczą pracy, widzą, co to znaczy sport, dobra rywalizacja i co to znaczy dawać pracę dla swojego miasta. Podwórka, owszem, są ważne, ale moim zdaniem ważniejsze jest działanie. To jest wartość, o której nikt tutaj nie powiedział – zauważyła Młyńczak.

Wtórowała jej Barbara Zwierzyńska-Doskocz, prezes stowarzyszenia Nasze Rio, które również od pięciu lat pomaga przy biegu. – Uważam, że promocja, jaką daje miastu ten bieg, to unikalna rzecz. To jedna z najbardziej rozpoznawalnych imprez w Złotoryi – mówiła. Zaproponowała również, aby przy organizacji tak dużych wydarzeń jak „Bieg Wulkanów” czy Biwak Historyczny rozpisywany był w urzędzie konkurs, dzięki czemu nie byłoby zarzutów o brak przejrzystości finansów. Poza tym zachowana byłaby wówczas zasada równości.

Na koniec głos zabrał jeszcze Mirosław Kopiński, który od kilku lat zachęca władze miejskie, żeby przejęły i kontynuowały jego pomysł. – Z prawdziwą przyjemnością oddałbym lwią część pracy instytucjom miejskim. To już mnie przerasta. Ja chcę to robić z pasji, mogę się zająć promocją, a rozliczanie tego wszystkiego w ogóle mnie interesuje. Nie chcę tych pieniędzy. Weźcie je, wpisowe od zawodników, wpłaty od sponsorów, wydawajcie je i rozliczajcie sami. Ja mogę się zająć samą otoczką – namawiał Mirosław Kopiński.

Niemniej burzliwy przebieg miała dyskusja na temat innej finansowanej przez złotoryjski ratusz imprezy. Chodzi mianowicie o Biwak Historyczny, który po raz trzeci ma się odbyć w Złotoryi pod koniec sierpnia. Oczywiście w tym przypadku również poszło o pieniądze, a konkretnie o 25 tys. zł jakie przeznaczyło na ten cel miasto. Środki te pokryją przede wszystkim zwrot kosztów dojazdu oraz wyżywienie dla rekonstruktorów, którzy przyjeżdżają z różnych stron Polski i z zagranicy.

– Ta impreza nie jest jeszcze w tradycji miasta, tak jak Bieg Wulkanów, a jest w stu procentach finansowana z budżetu miejskiego. To niezrozumiałe. Dlaczego nie pozyskujecie środków z zewnątrz? – pytała radna Agnieszka Zawiślak.

Biwaku Historycznego bronił jego pomysłodawca i organizator Cezary Skała, będący jednocześnie twórcą Stowarzyszenia Historycznego 3. Pułku Piechoty Legionu Irlandzkiego Cudzoziemskiego. – Nikt w naszym stowarzyszeniu nie pobiera wynagrodzenia za to, co robimy. Rekonstruktorzy przyjeżdżają z zagranicy, z miejsc odległych nawet o 1200 kilometrów, biorą urlopy z pracy. Mamy im nie dać w zamian bułki z kiełbasą, kawy i herbaty, nie zwrócić kosztów podróży? – pytał.

Zdaniem Skały, dzięki takim wydarzeniom jak Biwak mieszkańcy Złotoryi powoli dowiadują się, że to tutaj, ponad 200 lat temu, rozegrała się jedna z najważniejszych bitew epoki napoleońskiej na Śląsku. – Tą inscenizacją budujemy więź mieszkańców z miejscem, w którym żyją. Tworzenie kultury to nie produkcja śrubek. Kultura to rzecz niewymierna – dodał Skała.

W sukurs historykowi przyszła Agnieszka Młyńczak, również należąca do stowarzyszenia. – My pracujemy za darmo, a państwo pobieracie za pracę społeczną pieniądze. Jesteście radnymi, wy powinniście się zastanawiać, skąd wziąć na to wszystko pieniądze – mówiła do radnych, na co szybko doczekała się riposty ze strony Ireny Mundyk: –  Niech pani startuje w wyborach samorządowych, może pani wygra.

Na koniec głos zabrał jeszcze Adam Bartnicki, który porównał obrady złotoryjskiej komisji oświaty i kultury do… komisji śledczej. – Ubolewam, że Biwak Historyczny może być storpedowany przez problem ławeczki na jednym podwórku. Koleżanki radne przeszarżowały w ocenie tematu, takie stawianie sprawy jest nie fair wobec ludzi z pasją, którzy te imprezy organizują. Te wydarzenia odbywają się i będą się odbywać, a miasto musi zapewnić na to środki. Przygotowania do IX Biegu Wulkanów uważam za rozpoczęte – zakończył radny.

Chociaż dyskusja była chwilami gorąca, ostateczne okazało się, że obie imprezy mają wśród członków komisji więcej zwolenników niż przeciwników. Temat finansowania ich przyszłorocznych edycji z pewnością jednak wróci i ponownie rozgrzeje emocje złotoryjan.

Dodaj komentarz