Jan M. jednak nie pójdzie do więzienia!

Zbrodnia-Lubińska-2-766x448Jan M., były milicjant skazany za Zbrodnię Lubińską, jednak nie pójdzie do więzienia. Przynajmniej na razie. Okazało się bowiem, że znów podupadł na zdrowiu, przez co sąd wstrzymał wykonanie kary.

W miniony czwartek Jan M. miał się stawić w zakładzie karnym w Łodzi. Wczoraj jednak odbyło się posiedzenie w Sądzie Okręgowym we Wrocławiu, gdzie skazany przedstawił… skierowanie na zabieg kardiochirurgiczny. – Tym samym sąd wstrzymał wykonanie kary do czasu sporządzenia przez biegłym opinii uzupełniającej – tłumaczy sędzia Marek Poteralski, rzecznik Sądu Okręgowego w Legnicy.

Na sporządzenie opinii biegli mają teraz 30 dni.

Sprawa Jana M. zaczyna już przypominać telenowelę. Proces mężczyzny ciągnął się kilkanaście lat. Ostatecznie, w 2007 roku został skazany prawomocnym wyrokiem, ale były milicjant wciąż unikał więzienia, wskazując na zły stan zdrowia. W marcu tego roku sąd podjął zawieszone postępowanie wykonawcze i jednocześnie nie uwzględnił wniosku skazanego o dalsze odroczenie wykonania kary. Tym samym sąd zdecydował, że jego stan zdrowia jest na tyle dobry, że może już odbyć swoją karę – 3,5 roku więzienia – pod warunkiem, że zakład karny będzie wyposażony w oddział szpitalny.

Były milicjant miał się stawić w Zakładzie Karnym nr 1 we Wrocławiu 27 kwietnia. Jednak okazało się, że jednostka ta nie dysponuje takimi warunkami bytowymi, jakie są wymagane w stosunku do tego skazanego na podstawie opinii wydanej przez biegłego lekarza. Jako kolejne miejsce wskazano więc Zakład Karny nr 2 w Łodzi. Teraz jednak okazało się, że Jan M. ma chore serce.

Przypomnijmy, że Jan M. w sierpniu 1982 roku był zastępcą komendanta milicji w Lubinie. Prokuratura zarzuciła mu tzw. sprawstwo kierownicze, czyli dowodzenie akcją pacyfikacji lubińskich demonstrantów. Od milicyjnych kul zginęło wówczas trzech mężczyzn.

Dodaj komentarz