Bezdomni ze szpitala zrobili sobie noclegownię

Jedni są spokojni i chcą się tylko schronić przed zimnem. Inni piją alkohol i potrafią być wulgarni, a nawet agresywni wobec personelu. Mowa o grupie bezdomnych, która od jakiegoś czasu nawiedza złotoryjski szpital. Ich obecność denerwuje pacjentów oraz często utrudnia pracę lekarzy i pielęgniarek w placówce.

Problem został poruszony na ostatniej sesji rady powiatu złotoryjskiego. – W Złotoryi prawie wszystkie lokalne kotłownie zostały zlikwidowane. Jest tylko jedna duża, niedostępna dla osób, które się zimą grzały. Doszło do tego, że w mieście nie ma obecnie zaplecza noclegowego dla tych osób. Powiem nieładnie, ale koczują one w szpitalu, w korytarzu, gdzie jest poradnia chirurgiczna, ortopedyczna, pomoc nocna i świąteczna, izba przyjęć, gdzie mamy z malutkimi dziećmi przyjeżdżają na zastrzyki – mówił Kazimierz Niklewicz. Radny twierdzi również, że niedawno sam był świadkiem takiej sytuacji. Jego zdaniem wszystko byłoby w porządku, gdyby bezdomni spokojnie siedzieli na krzesełkach. – A oni się awanturują, kto zajmie miejsce bliżej grzejnika, albo jak podzielić nalewkę, którą kupili w Biedronce – uważa radny.

Okazuje się, że wieść o „darmowej noclegowni” w złotoryjskiej lecznicy przy ul. Hożej rozniosła się także poza granice powiatu, o czym wspomniał z kolei radny Józef Sudoł: – Kilka dni temu policjanci z Bolesławca przywieźli do naszego szpitala taką osobę, bo „podobno u was koczują bezdomni”.

– W tym tygodniu również wykąpali się na chirurgii na koszt firmy. Pielęgniarki, które zostają na drugiej zmianie lub nocce, mają z nimi problem. Ja rozumiem położenie tych ludzi, że nie wiedzą, co mają ze sobą zrobić, dokąd pójść i idą po najmniejszej linii oporu. Jeżeli zostaje jedna pielęgniarka i zajmuje się faktycznie chorym albo przebywa w pomieszczeniu, bo musi rozdzielić leki, to nie jest w stanie kontrolować całego oddziału. Oni wchodzą sobie do osób chorych i okradają je z bułek, napoi i tych rzeczy, które są na wierzchu – powiedziała radna Anna Melska.

O sprawie wypowiedziała się również radna Barbara Kołodziej, która na co dzień pracuje w placówce: – Państwo sobie nie wyobrażacie nawet sytuacji, w której o 11 czy 12 w nocy bezdomny blokuje mi dyżurkę. Jestem wtedy bez żadnego wsparcia na izbie przyjęć i nie mogę sięgnąć po telefon. Bezdomny siedzi na krześle, obraża mnie i życzy sobie żebym przyjęła go na jakikolwiek oddział, bo on chce się przespać i umyć.

Okazuje się, że w Złotoryi nie ma obecnie miejsca, w którym bezdomni mogliby przenocować, a policja ma dość ograniczone możliwości w tej kwestii. Od początku ubiegłego roku do dziś odnotowanych zostało ponad 50 interwencji związanych z bezdomnymi w szpitalu. Większość z nich dotyczyła zakłócania ładu i porządku publicznego. Są to zwykle te same osoby, które najczęściej trafiają do pomieszczenia dla osób zatrzymanych w złotoryjskiej komendzie i pozostają tam do czasu wytrzeźwienia. Najbliższa izba wytrzeźwień mieści się bowiem w Legnicy. – Mamy zgłoszonych dwanaście takich osób na terenie Złotoryi. Informujemy o nich okoliczne placówki pomocy społecznej, ale to niewiele daje, bo osoby te muszą wyrazić zgodę na pobyt w takich miejscach i przestrzegać pewnych reguł tam panujących. Dlatego bardzo rzadko decydują się na ośrodek – tłumaczy starszy aspirant Agnieszka Zawiślak z Komendy Powiatowej Policji w Złotoryi.

W mieście od jakiegoś czasu mówi się o budowie noclegowni, ale problemem są zbyt wysokie koszty. Niewykluczone, że powstanie coś w rodzaju ogrzewalni, czyli pomieszczenia z ławkami i łazienką, które będzie otwierane na noc. Obecnie ratusz szacuje, ile mogłaby kosztować taka inwestycja.

Kilka dni temu w Starostwie Powiatowym w Złotoryi odbyło się spotkanie poświęcone opisywanemu problemowi.  Wzięli w nim udział przedstawiciele szpitala, służb powiatowych straży i policji, Sanepidu, Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie oraz Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Jednym z pomysłów, który zostanie wzięty pod uwagę, jest zatrudnienie w placówce pracowników ochrony.

Dodaj komentarz