Do ogólnopolskiego strajku kobiet dołączyli dziś lubinianki i lubinianie. Niemal pół tysiąca protestujących zgromadziło się na deptaku przy ul. Piastowskiej, żeby wyrazić swój sprzeciw wobec działań parlamentarzystów.
Przyszli młodzi i starsi, kobiety i wspierający je mężczyźni. Zebrani mają różne doświadczenia i różne poglądy. Są tu zwolennicy obecnie obowiązującej ustawy, jak i ci popierający jej liberalizację. Wszyscy są jednak zgodni, że na zupełne pozbawienie kobiet wyboru nie może być zgody.
– Na tym proteście nie jesteśmy za liberalizacją przepisów. Obecna ustawa stanowi namiastkę wolności. Jeśli i ona zostanie zmieniona, zostanie nam już tylko państwo policyjne. Ta propozycja pozbawia nas praw zupełnie – mówi Marzena Krauz, koordynatorka akcji.
Ci, którzy przyszli na protest żądają, żeby parlamentarzyści zaniechali zmian w dotychczasowej ustawie antyaborcyjnej i zajęli się sprawami gospodarki, np. przyjrzeli się wprowadzeniem umów TIPP i CETA, które też nie mają społecznej aprobaty. Petycję, którą podczas protestu w Lubinie podpisało niemal pół tysiąca osób, organizatorzy złożą na ręce parlamentarzystów z naszego regionu.
– Nie czujemy się w tym kraju bezpiecznie. Państwo troszczy się o komórkę płynącą jajowodem, ale po porodzie zostawia kobietę z dzieckiem samym sobie. Chcemy realnej polityki i żeby najpierw państwo zajęło się żywymi – mówią uczestniczki.
Obecnie obowiązujący, tak zwany kompromis aborcyjny, dopuszcza przerywanie ciąży w trzech przypadkach. Projekt nowej ustawy przewiduje nie tylko całkowity zakaz aborcji, ale też karanie kobiet, które się jej dopuszczą. Kobiety boją się, że będą karane nawet za niezawinione poronienie, i że nie otrzymają w zamian żadnej pomocy. Zwłaszcza, że w kolejce czeka już projekt ustawy zakazującej antykoncepcję, przygotowany przez środowiska katolickie.
– Jestem tutaj, bo wspieram kobiety. Każda kobieta powinna mieć swoje prawa. Już Józef Piłsudski to wiedział i dał temu wyraz w 1918 r. – mówi pan Leszek, który przyszedł na demonstrację wraz z żoną.
Wielu przedsiębiorców, zwłaszcza mniejszych firm usługowych, zamknęło swoje lokale, by przyjść wyrazić swoje oburzenie. Inni nie przyszli do pracy w ogóle, pozostali wyszli z niej wcześniej. – Poszłam do pracy, bo nie miałam wyjścia, ale wyszłam wcześniej. Mój pracodawca popiera protest – mówi Dorota, uczestniczka strajku.
Chociaż na demonstracji nie brakło działaczy politycznych np. z KOD i Partii Razem, organizatorzy odpierają zarzuty o polityczność demonstracji. Większość obecnych na co dzień z działalnością polityczną nie ma nic wspólnego.
– Jeśli chodzi o zdrowie, wolność i bezpieczeństwo, to kobiety w kraju nie mają obecnie żadnej opcji politycznej – deklaruje Barbara Skórzewska ze Stowarzyszenia Civis Europae, które patronuje akcji.
– To nie jest protest za lub przeciw aborcji. Nie zgadzamy się na decydowanie za nas. My, kobiety potrafimy same podjąć wybór, a w Sejmie w ogóle nie powinni się tym zajmować. Ostrzegamy parlamentarzystów i panią premier, że to nie musi być ostatni protest. Niech nas usłyszą – mówiły kobiety w Lubinie.
KW