Sanatorium dla pracujących

Blisko 1,2 tys. mieszkańców naszego regionu skorzystało w ubiegłym roku z rehabilitacji na koszt Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. W ten sposób ubezpieczyciel stara się pomóc osobom, które jeszcze mogą pracować, ale mają już problemy ze zdrowiem. Sanatoryjne leczenie to także sposób na uniknięcie przez ZUS wypłat zasiłków chorobowych i rent z powodu niezdolności do pracy.

ZUS zapewnia, że na wyjazd do sanatorium w ramach prewencji rentowej trzeba czekać najdalej trzy miesiące. W zeszłym roku z tej sposobności skorzystało ponad 6,5 tys. Dolnoślązaków. Mieszkańcy subregionu legnicko-głogowskiego wyjeżdżali do sanatoriów najrzadziej – w ten sposób ratowało zdrowie zaledwie 1 168 osób. Dla porównania w regionie wałbrzyskim było to 2 621 osób.

Statystyki legnickiego oddziału ZUS pokazują, że najczęściej powodem wyjazdu do sanatorium są choroby układu ruchu (939 przypadków). Dziesięciokrotnie mniej skierowań wydano osobom mającym problemy z krążeniem (91). Oprócz tego w sanatorium leczone były też osoby cierpiące na choroby psychosomatyczne (43), raka piersi (42), schorzenia układu oddechowego (31) i narządu głosu (22).

Obecnie ZUS prowadzi program rehabilitacji w prawie 100 ośrodkach, m.in. w Ciechocinku, Krynicy, Ustroniu, Nałęczowie i Kołobrzegu, gwarantując pięć-sześć zabiegów dziennie. W tym roku Zakład planuje podpisanie umów z kolejnymi placówkami, w drugim kwartale ruszy konkurs na wybór ośrodków, które zapewnią między innymi wczesną rehabilitację powypadkową.

Sanatorium z ZUS oznacza nie tylko wyjazd na leczenie. Część rehabilitacji prowadzona jest ambulatoryjnie, w placówkach bliskich miejscu zamieszkania chorego.

– Zależy nam na tym, by do sanatoriów trafiały osoby, które po rehabilitacji będą miały duże szanse na odzyskanie zdolności do pracy, aby nadal mogły wykonywać swoją profesję. Sanatorium ma pomagać w odzyskaniu tej zdolności, a nie stanowić dobrą opcję urlopowo-wypoczynkową na koszt wszystkich ubezpieczonych – wyjaśnia Iwona Kowalska-Matis, regionalny rzecznik ZUS na Dolnym Śląsku. – Najdłużej czekają chorzy na ambulatoryjną rehabilitację kardiologiczną. We Wrocławiu najbliższe wolne miejsca są na maj – dodaje.

Liczba osób, które ZUS obejmuje rehabilitacją, stale rośnie. W 2018 roku było to ponad 90,5 tys. osób, z których większość, bo aż 76,7 tys. cierpiała na schorzenia narządu ruchu. Z roku na rok rośnie również skuteczność sanatoryjnego leczenia. Według badań ZUS blisko połowa ubezpieczonych, którzy korzystają z programów rehabilitacyjnych Zakładu wraca do pracy i aktywnego życia. Dla porównania w 2006 r. było to nieco ponad 28 proc.

O tym, czy ktoś skorzysta z sanatorium na koszt ZUS, decydują lekarze orzecznicy na postawie wniosku lekarza prowadzącego pacjenta, popartego dokumentacją medyczną.

Dodaj komentarz