Davide Rebellin zajął dopiero dziewiętnaste miejsce na drugim z górskich etapów Tour of Turkey i stracił prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Wciąż jednak plasuje się wysoko, na drugiej pozycji z realnymi szansami na zwycięstwo.
Ponad godzinę trwało formowanie ucieczki dnia. Po 60 minutach wyścigu, zawodnicy mieli już w nogach 52 kilometry. Prędkość grupy uniemożliwiała chętnym do odjazdu, oderwanie się od peletonu. Odskoczyć udało się dopiero czwórce – Rudolph (Drapac), Salomein (Topsport), Jans (Wanty) i Akdilek (Torku). Ich maksymalna przewaga wynosiła 4:30.
Ekipa CCC Sprandi Polkowice pracowała na czele z Tinkoff-Saxo, by zredukować tę różnicę. Ucieczka została skasowana 22 kilometry przed metą. Jeszcze przed rozpoczęciem ostatniego podjazdu w Selcuk, ekipy najgroźniejszych rywali Davide Rebellina w klasyfikacji generalnej, rozkręcili bardzo mocne tempo.
U podnóża rozpoczęła się seria ataków, praktycznie z każdej strony. Ten najbardziej zdecydowany i przeprowadzony w odpowiednim momencie wykonał Pello Bilbao (Caja Rural – Seguros RGA), wygrywając etap. Pokonał on Miguela Angela Lopeza (Astana Pro Team), który ruszył jako jeden z pierwszych. Trzeci był Heiner Rodrigo Parra (Caja Rural – Seguros RGA). Davide Rebellin zameldował się na 19.miejscu, ze stratą ok. minuty do triumfatora i 43 sekund do najgroźniejszego rywala w walce o koszulkę lidera, Kristijanem Duraskiem (Lampre-Merida) i stracił prowadzenie. Traci teraz w generalce 21 sekund.
Zespół CCC Sprandi Polkowice spadł też na 2.lokatę w klasyfikacji drużynowej, za ekipą zwycięzcy Caja Rural – Seguros RGA.
fot. CCC Sprandi Polkowice