Miedź przegrała mecz na wodzie w Bielsku-Białej

miedź_łobodzińskiPiłkarze Podbeskidzia i Miedzi walczyli dziś w trudnych warunkach, ale stworzyli ciekawe widowisko. Na grząskiej murawie górą byli miejscowi, którzy dzięki golom Michała Janoty i Szymona Lewickiego wciąż są w grze o awans. Honorowe trafienie dla legniczan zaliczył Michał Stasiak.

Od pierwszych minut to Podbeskidzie starało się dyktować warunki gry, choć spory wpływ na boiskowe wydarzenia miał… stan boiska. W Bielsku-Białej padał rzęsisty deszcz, przez co na murawie powstały kałuże i o kombinacyjnym rozgrywaniu ataków oba zespoły musiały szybko zapomnieć. Nic dziwnego zatem, że do najgroźniejszych sytuacji i jedni i drudzy dochodzili po stałych fragmentach gry. Tak było w 10. minucie, kiedy Robert Gumny strącił piłkę głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, a legniczan uratował tylko refleks Pawła Kapsy. Zaledwie trzy minuty później futbolówkę z narożnika boiska zagrał na pole karne bielszczan Hiszpan Marquitos. Czekający tam Michał Stasiak wygrał powietrzny pojedynek z obrońcą miejscowych i zdobył gola, dającego Miedzi prowadzenie.

Szybka bramka sprawiła, że rywalizacja nabrała tempa. Podbeskidzie wyrównało już w 17. minucie. Po wrzutce z prawego piłka spadła pod nogi Michała Janoty, który mocnym uderzeniem w samo okienko pokonał Kapsę. Kolejne fragmenty meczu to huraganowe ataki gospodarzy, później do przodu ruszyła ekipa Ryszarda Tarasiewicza, ale o efektach kolejnych akcji zbyt często decydował przypadek. Bramki nie padały, jednak kibice zgromadzeni na stadionie przy ul. Rychlewskiego nie mogli narzekać na brak wrażeń. Jeszcze przed przerwą obie ekipy stworzyły sobie dogodne okazje do strzelenia gola. W 38. minucie w idealnej sytuacji znalazł się Tomasz Podgórski, ale źle trafił w piłkę i ta tylko minęła słupek. Zaledwie kilkadziesiąt sekund później na 1:2 powinien trafić niezwykle aktywny dziś Jakub Vojtus. Słowakowi zabrakło jednak precyzji, gdy finalizował efektowny rajd Petteriego Forsella.

Po przerwie zarówno Podbeskidzie, jak i Miedź nadal chciały grać o pełną pulę, po zawodnikach obu drużyn widać było jednak zmęczenie. Jako pierwsi groźnie zaatakowali gospodarze, a swoją okazję mieli ponownie po rzucie rożnym. W 62. minucie Podgórski posłał piłkę pod nogi Jozefa Piacka, ten trafił czysto, ale na linii bramkowej interweniował Keon Daniel. Miedź wrzuciła wyższy bieg dopiero po 20 minutach drugiej połowy, na kilka minut zamykając bielszczan w ich szesnastce. Oblężenie nie przyniosło jednak pożądanego rezultatu. Najbliższy pokonania Rafała Leszczyńskiego był obrońca Tomasz Midzierski, który w 71. minucie próbował zaskoczyć go strzałem z linii pola karnego. Górą był golkiper Podbeskidzia. W 76. minucie miejscowi próbowali się odgryźć. Jozef Dolny wypracował dobrą pozycję i uderzył kąśliwie, ale i w tym pojedynku triumfował bramkarz.

Bramka na 2:1 wreszcie jednak padła, choć trafienie Szymona Lewickiego było dość przypadkowe. Rezerwowy, który na boisku zameldował się zaledwie dwie minuty wcześniej, instynktownie odbił piłkę po wrzutce z rzutu rożnego i pokonał Kapsę. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza ruszyli do ataku, ale w decydujących momentach brakowało im sił i nie byli w stanie odwrócić losów rywalizacji w Bielsku-Białej. Gol Lewickiego okazał się więc wart trzy punkty, a zielono-niebiesko-czerwonym pozostało myśleć o ostatnich sześciu kolejkach, w których będą gospodarzami.

Podbeskidzie Bielsko-Biała – Miedź Legnica 2:1 (1:1)
Miedź: Kapsa – Bartczak (12. Gorskie), Stasiak, Midzierski, Trifonow – Łobodziński (65. Bartkowiak), Daniel, Forsell, Marquitos (82. Garguła) Ż,Rasak – Vojtus.

Dodaj komentarz