LUBIN. Semena ofiarą bezradności Rasmussena?

IMG_5410

Za nami przedostatni mecz eliminacji do Mistrzostw Europy 2014, w którym polskie piłkarki ręczne zmierzyły się z Czarnogórą. W spotkaniu zagrała między innymi Karolina Semeniuk-Olchawa – liderka wicemistrzyń kraju KGHM Metraco Zagłębie Lubin. No właśnie… w tym momencie trzeba się zastanowić, czy aby na pewno przez karygodne błędy trenera biało-czerwonych można nazwać występem.

Już od dłuższego czasu Kim Rasmussen potwierdza tylko teorię, że w swojej drużynie nie lubi liderki z prawdziwego zdarzenia. Woli natomiast ciche zawodniczki, które nawet w przypadku wewnętrznego sprzeciwu bez zastanowienia wykonują założenia coraz bardziej bezradnego trenera. Obecna sytuacja w kadrze popularnej „Semeny” potwierdza tylko te słowa. Bezapelacyjna liderka zespołu, który Mistrzostwo Polski przegrał dopiero w piątym spotkaniu z MKS Selgros Lublin jest notorycznie pomijana przez szkoleniowca reprezentacji.

Idealnym przykładem może być właśnie ostatni mecz z Czarnogórą, gdy poza wejściem na jeden rzut karny, Karolina Semeniuk-Olchawa przesiedziała niemal cały mecz na ławce rezerwowych. Nieważne, że w ostatnich piętnastu minutach liderkom polskiej reprezentacji ewidentnie nie szło, popełniały proste błędy i były nieskuteczne w ataku przez co na tablicy wyników z trzybramkowej przewagi Polek bardzo szybko zrobiła się trzybramkowa dla Czarnogórek. Niestety nawet to, nie dało do myślenia selekcjonerowi reprezentacji, który na dziesięć minut przed końcem zamiast wpuścić doświadczoną zawodniczkę w miejsce nieskutecznych rozgrywających to przy stanie 20:21 postanowił… wprowadzić lotną bramkarkę, by po kilku sekundach zmienić zdanie. Brzmi to wręcz niesamowicie. Ostatecznie „Semena” pojawiła się na boisku na ostatnie sto sekund przy stanie 21:24. Warto w tym momencie zadać sobie pytanie – „po co?”.  Czy aby nie po to, aby zrobić z niej kozła ofiarnego i dać sobie kolejny argument do tego, by pomijać zawodniczkę lubińskiego klubu? Odpowiedź na tą zagadkę zna pewnie jedynie tylko Kim Rasmussen.

Oczywiście w całym meczu można mnożyć błędy trenera, który nie widział jeszcze między innymi tego, że niemal wszystkie piłki przy grze pasywnej kierowane były do wysokiej Kateriny Bulatović, która niemiłosiernie punktowała według jednego schematu. Kto wie, jak wyglądała by sytuacja gdy selekcjoner nakazał indywidualne krycie zawodniczki z numerem 32. Tego się jednak nie dowiemy, jednak jedno jest pewne. Kima Rasmussena coraz słabiej zaczynają bronić wyniki i w przypadku braku awansu na Mistrzostwa Europy jego pozycja będzie zdecydowanie słabsza.

fot. Adam Michalik

 

Dodaj komentarz